piątek, 11 października 2013

Przestrzeń konfliktu

Zwykło się przyjmować w dyskursie publicznym w Chojnicach tezę o wrogości obozów Finster - PChS. 

Takie ujmowanie sprawy z jednej strony odmawia opozycji prawa do głosu, w drugiej tworzy ramę pojęciową w którą wpisana jest ta teza o wrogości. Ludzie z PChS - to "wrogowie publiczni". Arseniusz Finster jawi się jako jedyny racjonalny gracz na scenie politycznej z monopolem na mądrość. Oczywiście jest to na rękę burmistrzowi, który nie chce poważnego traktowania jakiejkolwiek formy alternetywy.

Stąd często wytyka PChS-owi, że "oni nic nie zrobili dla ludzi", "to są politycy", "to nie jest stowarzyszenie", "nikogo nie reprezentują". W konsekwencji mają to być ludzie bez głosu. 

Osiągnięciem człowieka współczesnego, naszej cywilizacji jest możliwość prowadzenie sporów bez przelewu krwi i sekowania przeciwników. W sposób wysoce ucywilizowany możemy zbudować przestrzeń konfliktu w której jednak będą utrzymywane kanały komunikowania pozwalające na kreację różnych stanowisk - przeciwnych sobie. I nie chodzi tutaj o wartościowanie któregokolwiek środowiska, ale po prostu o powszechną zgodę na budowanie alternatywy, czyli w zakresie naszej abstrakcyjnej przestrzeni konfliktu płaszczyzny z którą będzie się mogła utożsamić część wyborców. Najgorszym co mogłoby spotkać Chojnice, jest taka sytuacja w której nie powstaną żadne alternatywne środowiska, koncepcje itd. 

Dlaczego jest tak niska frekwencja wyborcza? Prawdopodobnie duży wpływ na to ma brak możliwości identyfikowania się części wyborców z politycznymi reprezentantami ich poglądów na "świat". 

Dajmy więc sobie przede wszystkim prawo do polityczności rozumianej jako przestrzeń konfliktu, który jednak nie ma doprowadzać do wrogości, a po prostu do kreowania przeciwnych stanowisk w sferze publicznej. 

Przecież wiadomo nie od dziś, że PChS ma zupełnie inne poglądy od burmistrza Finstera i jego klubu radnych, na gospodarkę, na finanse, na rozwój miasta, na partycypację obywateli w rządzeniu. Dlatego się różnimy. Burmistrz być może jest świadom,że wzrost społecznego zainteresowania naszymi koncepcjami może doprowadzić do spadku poparcia dla Jego pomysłów. Jednak taka jest właśnie polityka kreuje się przestrzeń idei z którą idzie się po władzę lub za którą się "politycznie ginie". To jest wymiar fair play w polityce. Tego fair play w Chojnicach nie ma na razie, bo Arseniusz Finster skutecznie blokuje nam przestrzeń komunikacji z obywatelami, co więcej odmawia nam dyskursywnie prawa do kreowania alternatywy. W tym mieście ma być jedna wizja. Nigdy się na to nie zgodzimy. Obywatele muszą mieć realne możliwości wyboru, i dodam więcej ten wybór nie musi się ograniczać do dwóch obozów PChS-Finster. Im więcej sprzecznych pomysłów, środowisk i koncepcji tym zdrowiej dla lokalnej demokracji.

2 komentarze:

  1. Świetny komentarz, Marcin. Trafnie oceniłeś aktualna sytuację w Chojnicach. Fair-play'a nie będzie, bo zasady gry zostały zawłaszczone w sposób autorytarny. Ale to nie zwalnia opozycji, by tychże reguł gry fair-play sama nie stosowała w praktyce. Tak, masz rację: zawłaszczanie przestrzeni konfliktu poprzez stymulowanie do wrogości, zawłaszczanie prawa do monopolu na jedyną słuszną rację, słowem - szlaban na demokrację... :o(

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobry komentarz. Na szczęście, rośnie liczba osób w tym mieście, które nie mogą już patrzeć na jaśnie "oświeconego" burmistrza, nie mówiąc już o jego słuchaniu. Domagamy się zmiany! Doszło już do tego, że mi osobiście obojętne jest kto zostanie burmistrzem, byle to nie był Finster.

    OdpowiedzUsuń