sobota, 9 kwietnia 2016

O co kruszę kopię?

Namnożyło się spraw i doniesień medialnych o nich. 

O niektórych z nich Burmistrz i jego paladyni poinformowali na ostatniej konferencji prasowej:

https://www.youtube.com/watch?v=wRJpCD334wY&list=TLNxMvsmT-MLIwODA0MjAxNg

Niemniej powstaje pewien szum informacyjny z którego wyłania się nieprawdziwy obraz moich działań. I tak "Czas Chojnic" pisze, że "Wałdoch doniosi...", dr Zientkowski na konferencji informuje, że Wałdoch nie dołączył do swoich wniosków do Prokuratury żadnej dokumentacji, która wskazywała by na argumenty pod jego tezy, itd. Wszystko to jest nieprawda, półprawda, albo przysłowiowa prawda.

Podsumuję więc dla Was, to co się dzieje w punktach. Przedstawiając w ujęciu syntetycznym cele mojego działania.

1. Prokuratura.

Do Prokuratury wysłałem sprawę opisywanego przeze mnie finansowania działalności Fundacji Fuhrmanna przez Urząd Miejski w Chojnicach. W mojej opinii zastrzeżenia budzi to, że Przemysław Zientkowski, jako urzędnik UM Chojnice i jednocześnie przewodniczący Rady Wydawniczej Fundacji Fuhrmanna i osoba, która z Fundacji Fuhrmanna otrzymała przychód, przynajmniej w 2014 r., podpisywała umowę z Mariuszem Brunką, radnym miejskim i szefem Fundacji Fuhrmanna. W mojej ocenie, to, że dr Zientkowski podpisał tylko z Fundacją Fuhrmanna taką umowę z pełnomocnictwa Arseniusza Finstera, a umowa ta przyniosła obciążenie dla Urzędu Miejskiego kwotą 2.500 zł, to jest jawny dowód nieodpowiednich praktyk władzy i tworzenia konfliktu interesów. Przypomnę, że inne organizacje pozarządowe z Chojnic nie wprowadziły swych działaczy do Urzędu Miejskiego na intratne stanowiska i nie podpisywały z nimi potem umów na finansowanie swoich działań. Jest to kpina z pozostałych działaczy i organizacji pozarządowych, które muszą się bić o każdy grosz na realizację zadań publicznych w drodze rozpisanego przez Miasto Chojnice konkursu, a tutaj w przypadku Fuhrmanna doszło do zawarcia umowy na zasadzie "dojść i znajomości". Z tym po prostu nie zgadzam się. Jest to nierówne traktowanie obywateli przez władzę publiczną. 

Inną sprawę skierowałem odnośnie Mariusza Palucha, ale to już tłumaczyłem na blogu. W tym przypadku oczywistym dla mnie było, że skoro Mariusz Paluch potrafi publicznie mieć odwagę, żeby innych ganić i wręcz wyśmiewać, a przy tym uważa się za nieomylnego w swym działaniu, to należy zwrócić uwagę Prokuraturze, że jednak korzystający ze środków publicznych Mariusz Paluch popełnia błędy, a może i wręcz łamie prawo, co ewentualnie ustalą odpowiednie służby. Myślę, że wielokrotnie zarówno Mariusz Paluch, jak i jego pryncypał Arseniusz Finster zakpili sobie ze społeczeństwa, dlatego społeczeństwo ma prawo domagać się, aby ich zachowanie było krystaliczne.

2. Sąd

Do sądu wysłałem trzy prywatne akty oskarżenia, wobec: Arseniusza Finstera, Michała Rytlewskiego i dra Przemysława Zientkowskiego. W dwóch pierwszych przypadkach Sąd orzekł, że minął termin od chwili zaistnienia ewentualnego przestępstwa polegającego na znieważaniu mnie przez dwóch adwersarzy. Natomiast w przypadku dra Zientkowskiego nie mam żadnych informacji o dalszych działaniach Sądu. Prawdopodobnie jednak odbędzie się rozprawa, oczywiście jestem otwarty na pojednanie, ale będę domagał się publicznych przeprosin.

Jak poinformował już opinię publiczną Arseniusz Finster, zgłosił On dwie sprawy do Sądu, jedną przeciwko mnie, drugą przeciwko Radkowi Sawickiemu. Radka oskarża o to, że ten pomówił Go o korupcję, a mnie nie wiem o co, chyba o to, że uważa, iż użyłem w swoim tekście słowa "w zamian", czego nie zrobiłem w odniesieniu do relacji przyczynowo - skutkowej, jaka miała zajść według Arseniusz Finstera pomiędzy tymi, którzy wpłacali pieniądze na Jego komitet wyborczy, a tym, że udzielał tym samym podmiotom pomocy publicznej. Fakty są takie, że Finster przyjmował pieniądze na swój komitet wyborczy od właścicieli oraz ich rodzin, podmiotów, które występowały o pomoc publiczną i ją otrzymywały. Dlaczego się tak działo? To wciąż próbuję ustalić, ale Arek Finster poszedł już do sądu, bo dawno nie przegrał procesu.

3. Wygaszanie mandatów radnych

W Chojnicach ludzie z "drużyny Finstera", przyzwyczaili się do korzystania z bliskości władzy. To znaczy, że w wielce dyskusyjny sposób udzielają się w życiu społecznym i kulturalnym Miasta Chojnice, podobnemu zaczadzeniu postawy ulegli zresztą ludzie z Fundacji Fuhrmanna, na co wskazywała umowa, którą rozpatrywała Prokuratura. Otóż radni nie mogą działać z wykorzystaniem mienia publicznego, mienia komunalnego. Oznacza to, że praktyka w której radny publikuje swoje dzieła za pieniądze Miasta Chojnice i to w sposób bezpośredni, a nie w wyniku nawet konkursu na wykonanie zadań publicznych musi według mnie zostać poddana ocenie wojewody, bowiem jest to działanie wskazujące na potrzebę wygaszenia mandatu takich radnych. Sam mam dysonans w związku z ta sytuacją, ale chcę, aby wojewody wyjaśnił sprawę raz na zawsze, czy radnym może sobie ot tak, pójść do burmistrza i wziąć pieniądze z Miasta na swoją organizację i potem za te pieniądze wydać publickację w której on sam coś tam pisze, albo na inne swoje działania. Według mnie jest to kolejny przejaw nierównego traktowania mieszkańców Miasta, przez władze lokalne. Jedni bowiem wydatkują swoje własne pieniądze, albo płacą za to członkowie różnych stowarzyszeń, tj. za daną działalność takiego radnego, a w przypadkach o których mowa, więc Pana Kazimierza Jaruszewskiego dochodzi do sytuacji w której Miasto Chojnice w sposób bezpośredni finansuje Jego działalność w sferze kultury. No i o ile o efektach wiedzotwórczych czy popularyzatorskich Pana Jaruszewskiego trzeba się wypowiedzieć pozytywnie, bo to ważna i istotna działalność, to już o praktyce finansowania tej działalności polegającej na lansie za publiczną kasę, co ponownie wynika z systemu "dojść i znajomości" nie mogę się pozytywnie wypowiadać. I wyglądałby mój stosunek do tego może inaczej, gdyby Pana Jaruszewski czy Brunka nie byli radnymi miejskimi, ale są i jak mają decydować w sprawach miejskich w sposób obiektywny na przykład w sferze kultury, skoro sami działając w tej sferze, działają dzięki bliskości kapitału publicznego, który jest udostępniany ich organizacjom w sposób poza konkursowy. Inni, czyli osoby spoza kręgów władzy, mają sobie wypruwać żyły, aby było ich stać na jakąkolwiek formę aktywności społecznej, a koledzy z kręgów władzy lokalnej mają korzystać sobie z finansowania publicznej na każdy swój pomysł? Na taką postawę nie wyrażam zgody.

Odpowiadając na postawione na wstępie pytanie, kruszę kopię o równość w trakowaniu wszystkich obywateli Miasta Chojnice i zaprzestaniu selektywnej praktyki promowania osób i ich działań tylko przez wzgląd na ich pozycję w układzie władzy. I ciężko mi się zgodzić z takimi praktykami, skoro ode mnie Miasto Chojnice nie chciało kupić żadnej mojej książki, podkreślam ŻADNEJ, czyli ani jednej sztuki, bo władze stwierdziły, że nie mają na to środków, ale płaci się za autoplagiaty, promuje się inne osoby na zasadzie koleżeństwa i systemu "dojść i znajomości", a przy tym zaburza się pojęcie równości i równych szans w dostępie do sfery publicznej. W Chojnciach dochodzi do promocji jedynie posłusznych i konformistycznych wobec Arseniusza Finstera jednostek, co wskazuje na autorytaryzm lokalnej władzy i niezdolność do akceptacji krytyki i odrębnych poglądów znacznej grupy społecznej. Arseniusz Finster patronuje w Chojnicach praktykom dyskryminacji ideologiczno-środowiskowej i w swych despotycznych postaw, nie dość że był niezdolny do stworzenia atmosfery dla powstawania dużej liczby niezależnych organizacji pozarządowych, których działacze afirmowaliby Jego postawy, to jeszcze za tę afirmację swojej osoby postanowił "przekupywać" pewnych aktywistów, udzielając im synekur i innych korzyści, a ci pozbawieniu hartu ducha i wytrwałości w swojej pracy polecieli niczym pszczoła na lep miodu. Doprowadziło to do wyjłowienia sfery społecznej i ciągłego wzrostu bariery kosztowej, dla tych, którzy chcieliby się w życie społeczne angażować w Chojnicach, bo już nie tylko o koszty finansowe chodzi, ale i o anatemę środowiskową i społeczną, jaką objęci są przez Finstera i Jego siłowników ludzie silący się na niezależność w Chojnicach. Zamiast dominacji rozumu, jest więc tępa podległość, co nie przystoi chyba ludziom oświeconym. 

Przecież wszyscy w mieście wiedzą, że konformizm w Chojnicach popłaca, wystarczy zgadzać się z Finsterem w każdej głupocie, aby dobrze prosperować w różnych dziedzinach życia, ale posiadanie odrębnego zdania i postawy niesie za sobą koszty niewspółmiernie wysokie do wyrażonego sprzeciwu, który byłby w pełni akceptowalny, gdyby z lokalną demokracją było tak dobrze, jak przedstawia to Finster i jego ekipa siłowników. 

Mam nadzieję, że wszystko wyjaśniłem w razie pytań z chęcią odpowiem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz