Szczególnie jest dla mnie irytujace powszechne i potoczne narzekanie na społeczną bierność. Ludzie - obywatele, są więc bierni, wycofani, apatyczni. Powtarzają to zarówno elity władzy, jak i elity gospodarcze w Polsce. Ciekawe tylko, że nie zadają sobie pytań o przyczyny tej społecznej niechęci do wychodzenia poza ognisko domowe. Barier zapewne można znaleźć wiele, ale społeczne zaangażowanie zawsze dzieliło społeczeństwo na obywateli i idiotów. Może w dobie politycznej poprawności warto ten fakt podkreślać, że brak zaangażowania to esencja idiotyzmu. Proste komunikaty, choć niewygodne, to często trafiają na podatny grunt.
Jak mawiał znany człowiek - jeśli nie interesujesz się polityką, ona zainteresuje się tobą. Mam powodu, aby na razie tylko podejrzewać, ale są to podejrzenia podparte już pewnymi ustaleniami, że bierność społeczna, to nie tylko niska frekwencja, ale to też wyjałowienie społeczeństwa. Spada bowiem w drastycznym tempie liczba osób, które przykładowo chcą angażować się w politykę. Wzrasta poczucie jakiegoś społecznego zagrożenia, publicznie mówi się o wojnie, co było niespotykane kilka lat temu.
Przechodząc na podwórko lokalne, jestem coraz bardziej świadom, że jedyny czynnik zdolny zaktywizować społeczeństwo to strach. Obserwuję co stało się po wykryciu bakterii na chojnickim basenie - pospolite ruszenie w internecie, setki krytycznych wpisów. Niestety, na co dzień Polacy nie interesują się, w znakomitej większości, przestrzenią poza swoim domem/rodziną. Chyba, że mówimy o serialach hurtowo pożeranych przez konsumpcyjne jednostki. Narzekam? Nie, zaraz szukam przyczyn. Bariery są od dawna oczywiste, ale publicznie wstyd politykom o nich mówić. Bieda, brak wykształcenia, wiedzy, niska świadomość polityczna, wyalienowanie. Dekady zapóźnień cywilizacyjnych Polski. W sumie stan, na który się narzeka, ale który pozwala reprodukować rzeczywistość w nieskończoność. Gdzie się podziała idea postępu, innowacji?
Oczekiwałbym od elit politycznych zaangażowania na rzecz umożliwienia szerokiej partycypacji społecznej w procesach decyzyjnych, na zachęcaniu do zabierania głosu. Od obywateli natomiast trzeba oczekiwać odwagi, upewniać ich w konieczności zajmowania stanowiska w sprawach publicznych i politycznych - bo te sprawy dotyczą nas wszystkich.
Po prostu nie bądźmy idiotami, którzy odzywają się tylko w sytuacji powodowanej lękiem i strachem, bo jest to już moment graniczny w którym nie można odwrócić biegu zdarzeń. O to właśnie Polacy walczyli, aby móc współrządzić, aby móc dokonywać autoekspresji. Jeśli, szczególnie na poziomie lokalnym, zamykamy usta, nie odzywamy się, to jesteśmy tchórzami, a za nasze tchórzostwo zapłacą nasze dzieci. Niestety demokracja również wymaga poświęceń i bohaterstwa, które wiąże się z aktywnym obywatelstwem. Życie odpowiedzialne nie polega na konsumpcji, ideologii turystyki i życia próżniaczego. Bez uczestnictwa w życiu lokalnej wspólnoty, bez fundacji, stowarzyszeń - niezależnych - przegramy wysiłek przeszłych pokoleń, zryw "Solidarności"...Po prostu, nie czekajmy na strach i lęk.
To i tak wszystko na nic. Przecież wiadomo, że aktywne uczestnictwo jest dla aktywistów, zwykłemu obywatelowi nic nie da. Źle się dzieje i tyle. Nie zmieni tego zajmowanie głosu na co dzień, czy od święta. Najgorsza z tego wszystkiego jest społeczna bierność.
OdpowiedzUsuńPfff... i Ty myślisz, że kogoś przestraszysz?
OdpowiedzUsuń