wtorek, 12 grudnia 2017

Powyborcze refleksje

Jedna z myśli, która nie daje mi spokoju po wyborach dotyczy tragicznie niskiej frekwencji w okręgu nr 10. Około 10% wyborców przy urnie, to upadek demokracji, wstyd po prostu dla chojniczan, ale i poza miasto. Czy rzeczywiście mieszkańcom, którzy nie głosowali, zależy jedynie na ciepłej wodzie w kranie? Dlaczego mają "w nosie" samorząd i wybory? Czy był zbyt mały wybór wśród kandydatów? Czy czymś zniechęciliśmy wyborców? Co się stało? Może mieszkańcy tego okręgu pozostawią jakiś rzeczowy komentarz w tej sprawie? 

Swoistą okolicznością jest fakt, tego, że na tym osiedlu przewodniczącą jest Kornelia Żywicka, jedna z liderek PChS. Stowarzyszenia, które się chwali, że od wielu lat przykłada się do aktywizacji obywatelskiej? Jak im ta aktywizacja wychodzi, skoro do urny na ich przede wszystkim zawołanie idzie ledwie 10% wyborców? Jest się czym szczycić, naprawdę?

No i słowa Brunki dla "Gazety Pomorskiej", że te wybory pokazały, iż liczą się dwie siły w mieście PChS i drużyna Finstera. Rzeczywiście fanfary w obliczu klęski to specjalność Brunki, który w 2014 r. popsuł własną kampanię wyborczą. Spójrzmy na to obiektywnie, być może jest tak, że agresywne zachowania ludzi PChS i obozu Finstera zamiast zachęcać do udziału w wyborach to zniechęciły mieszkańców? Przecież czytało się o jakichś przepychankach między ludźmi KWW AF i PChS. Groźbach i co tam jeszcze? Oskarżeniach wzajemnych. Brunka pomija jeden zasadniczy fakt, w wyborach sierpniowych PiS zebrał ok. 18% głosów, obecnie zebrałem ok. 14%. Nie jest więc tak jakby chciał Brunka, że na scenie pozostanie KWW AF i PChS. Jeśli wrócimy do ordynacji proporcjonalnej to uważam, że PiS zbierze najmniej te właśnie ok. 15% głosów w mieście, a taki wynik zapewni co najmniej 3 mandaty, choć uważam, że PiS zdobędzie w skali miasta w 2018 r. ok. 18-22% głosów, a to przełoży się na 5 mandatów w Radzie Miejskiej. PChS nie przekroczy tego progu i uzyska być może podobne poparcie. Brunka po zwycięstwie Macieja Kasprzaka stracił kontakt z rzeczywistością i uzurpuje sobie prawo do bycia "jedyna opozycją w mieście". Nie jest nią i nie był, ideowo i w odniesieniu do myśli politycznej jest na mieliźnie, co udowodnił dosadnie w ciągu trzech lat "memłania" w Radzie Miejskiej - efektów zero - co też w 2018 r. dokładnie podsumuję. 

Pamiętajcie Państwo, a będę to powtarzał jak mantrę, to ja założyłem PChS, nadałem mu cele i program ideowy od którego Brunka i ekipa odeszli bardzo daleko. Obecnie PChS faszyzuje słowami i postawą Brunki sferę publiczną - już nie tylko Kaczmarek, ale i cały PChS staje się lustrzanym odbiciem ekipy Finstera...choć, jak przywykłem wspominać ostatnimi czasy, z Finsterem można usiąść do konstruktywnej rozmowy nad przyszłością Miasta. Z Brunką rozmowy nie ma, ten człowiek zapomniał czym jest dialog. Jego ulubionym orężem ostatnio stał się język nienawiści. Taka postawa nie ma nic wspólnego z ideą społeczeństwa obywatelskiego. Najsmutniejsze zaś jest to, że w trakcie kampanii wyborczej PChS nie ograniczył się do walki z Finsterem, ale słowami Brunki poniżał mnie i znieważał w oczach opinii publicznej, wręcz wyrażał oburzenie z samego faktu mojego startu. Przecież jak śmiałem w totalizującym umyśle Brunki w ogóle założyć komitet i startować z tego okręgu? Jakim prawem? Brunka, to ja Ci odpowiem publicznie - prawem demokracji. Prawem uczestnictwa w życiu publicznym. Do którego niby to publicznie nawołujecie, ale zaraz jak ktoś spoza waszego sanhedrynu z niego skorzysta to Brunka biczuje taką osobę publicznie. Zamiast cieszyć się - że to większy wybór dla mieszkańców, szersza oferta, wzrost demokracji i rywalizacji. 

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powtórzę się. Ja, ja, i jeszcze raz ja - ojciec sukcesu . To zwyczajny egoizm w Pańskim wydaniu. Co z tego, że dał Pan początek PChS, skoro Pan go porzucił jak niechcianego bękarta, który nie spełnia pańskich oczekiwań. Mantra niewiele da w tej sytuacji i nic nie znaczy za wyjątkiem samego Marcina Wałdocha. Pan się nie chce nikomu ani niczemu podporządkować, bo Pan się widzi w fotelu lidera. Dlatego starcie z Brunką (drugi z aspiracjami) musiało się skończyć odejściem jednego z was. Stracili Ci, którzy w PChS widzieli szansę zbudowania przeciwwagi dla polityki A.Finstera i jego wiernej większości. Dalej się obrzucacie błotem, mniej, lub bardziej trafionymi argumentami i winą. Brunka po swojemu - ironia i sarkazm jako broń, Włdoch naukowa mowa plus odzywki w stylu "totalizuje, faszyzuje". A bokser nic nie mówił, co najwyżej czytał nieudolnie z kartki i dalej siedzi w radzie. Tak miał Pan prawo startować i ani Brunka, ani nikt inny nie mógł Panu odmówić tego prawa. Tylko co z tego prawa wyszło? Finster cementuje swój komitet, opozycja wyszła na kłótliwą jędzę. Ja się czuję zawiedziony WASZYMI działaniami.

    OdpowiedzUsuń