Kuriozalne pomysły zdominowały już pierwsze posiedzenie Rady Miejskiej w Chojnicach. Otóż nasi rajcy, a przynajmniej część z nich, doszła do wniosku, że należy im podwyższyć diety. Pomysłowi wtóruje włodarz, bo diety radnych w innych miastach pomorskich są znaczenie wyższe...Cóż to za logika? Jeśli więcej jest smogu w Kościerzynie, to my też będziemy to nadganiać? Śmiem podejrzewać, że pomysł podwyższenia diet dla radnych, to swoista propozycja oficjalnego przekonania do siebie części radnych przez Burmistrza. Nie jest to dobra droga, bo przecież sam fakt wydłużenia kadencji radnym z 4 lat, do 5 obecnie już daje 25% wzrost wartości diety radnego w wyniku pełnienia mandatu w jednej kadencji.
W takich sytuacjach potrzebny jest jakiś odzew społeczny, protest, ale kto ma go przeprowadzić? PiS, które będzie siedział w okopach w mieście przez następne 5 lat, podobnie jak siedział cicho w sprawach miejskich przez ostatnie 4 lata? Radni otrzymując kilkaset i więcej złotych diety, powinni powstrzymać się od wprowadzania sobie podwyżek, bacząc na stan finansów całej wspólnoty. Wyciągając ręce po wyższe diety oszukują wyborców - bo tego postulatu nikt nie zawarł w programach wyborczych,że idzie po większą kasę niż ta którą społeczeństwo już zaakceptowało. Od obecnych radnych wymagałbym raczej deklaracji, że co miesiąc będą swoją dietę w całości lub części przeznaczać na cele społeczne. Niestety...moja naiwność w tym względzie chyba nie zna granic. Większość radnych to w mojej opinii "dietetycy", traktujący pełniony mandat społeczny jako szansę na wzbogacenie się, albo poprawę domowego budżetu. Liczę jednak, całkiem realistycznie, że chojnicka opozycja nie zgodzi się na przyjęcie postulatu podwyższenia diet dla radnych za zasadny i odrzuci tę "propozycję przekupstwa".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz