Sen z powiek rządzących, we wszystkich już państwach cywilizacji zachodniej, spędza wizja załamującej się demografii. Starzejemy się, skąpo bardzo reprodukujemy i nie nadążamy za dynamiką zmian demograficznych poza Europą, a nasza część kontynentu pogrążona jest w wyjątkowej malignie, która wywołuje jakieś repulsywne odruchy tych samych rządzących, na różnych szczeblach władzy.
Stąd mamy takie kuriozalne rozwiązania, jak ładowanie setek tysięcy, a czasami milionów złotych w programy in vitro przez włodarzy samorządowych. Dobrym przykładem są Chojnice.
Jak wiadomo powszechnie, bo wojna medialna przecież o chojnickie in vitro przetoczyła się po mediach ogólnopolskich, w Chojnicach program in vitro działa i jest finansowany przez Miasto. Żałować jedynie należy, że nasza miejska opozycja nie znalazła żadnych innych argumentów przeciw in vitro, aniżeli tylko te natury ideologicznej, w pośpiechu wyciągając ręce o pomoc do plebana. Co tylko dowodzi miałkości naszych radnych "opozycyjnych", którzy niestety od prawie już pół roku nie wyszli z żadną godną uwagi inicjatywą. Przecież mamy 6 radnych PiS pod wodzą Bartosza Blumy! I słusznie mieszkańcy mówią na to - i co z tego?!?
Politykę prorodzinną, pronatalną, można prowadzić na różne sposoby. Rząd zdecydował o programie 500 plus i chwała im za to! Natomiast mało kto chyba wie, że regulacje prawne dozwalają wprowadzanie przez samorządy dodatkowych kwot, środków które byśmy określili jako świadczenia macierzyńskie. Chojnice tego nie robią (wypłaca się jedynie zapomogę z tytułu urodzenia dziecka na podstawie art. 15b ustawy o świadczeniach rodzinnych). Nie wprowadziły żadnego miejskiego funduszu finansowego wsparcia dla matek, natomiast wprowadziły in vitro, które jak dobrze pamiętam kosztuje budżet miejski ponad 200 tys. złotych.
Stąd składam publicznie propozycję, aby powstał miejski program wsparcia macierzyństwa, poprzez wprowadzenie miejskiego świadczenia z tytułu urodzenia dziecka, czemu podstawę daje art. 22a ustawy o świadczeniach rodzinnych), które będzie finansowane przez budżet miejski. Nadto na podstawie art. 22b Rada Miejska może wdrożyć dodatkowy system świadczeń rodzinnych, i w tym względzie potrzebna jest poważna dyskusja w mieście - jak i kogo wspierać środkami miejskimi. W mojej opinii byłby to świetny bodziec dla walki z negatywnymi trendami demograficznymi w mieście. Taki program, przy wstępnym założeniu, że wiązałby się z wypłatą dla świeżo upieczonych mam z Chojnic dodatkowego tysiąca złotych z kasy miejskiej, kosztowałby miasto w granicach 500 tys. - 1 mln złotych. Jeśli są pieniądze na in vitro, to dlaczego Miasto dotąd nie stworzyło programu wsparcia naturalnych poczęć, i dlaczego miejska opozycja nie sięgnęła po argumenty merytoryczne w walce z koncepcją finansowania in vitro?
Władza w Chojnicach nie myśli o dobru mieszkańców, tylko o uczestnictwie w światowej walce ideologicznej za pieniądze chojniczan. Opozycja niestety też nie myśli o dobru chojniczan, tylko o moszczeniu sobie miejsc w Radzie Miejskiej i dostępie do dodatkowego wynagrodzenia (dietetycy).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz