Problem chojnickiej demografii, w kontekście migracji, stał się na tyle nośny, że nawet Burmistrz z miejskim uczonym Zientkowskim zabrali się onegdaj za pisanie artykułu o migracji z Chojnic właśnie (tak to jest, jak filozof bierze się za problemy społeczne). Pomijając problem rzetelności ich ustaleń (albo jego braku), to co ukazali artykułem tym w "Zeszytach Chojnickich", było to, czego ukazać nie chcieli - więc fakt istnienia problemu, który próbowali wybielać. Konstatując, że migracja z Chojnicach to w zasadzie zjawisko marginalne.
Liczba mieszkańców polskich miast, miasteczek i gmin jest skrzętnie notowana przez GUS. Jednak wszystko zależy od metodologii. Uważam, że dane przedstawiane przez GUS, powinny uwzględniać większą liczbę czynników, pozwalających oddawać lepiej liczbę ludności w stosunku do dynamiki zmian procesów migracyjnych (zarówno w obrębie państwa, jak i poza jego granice).
Kilka lat temu pojawił się wskaźnik o którym chyba nikt wcześniej nie myślał, jako o możliwości choćby częściowej weryfikacji liczby ludności według danych GUS. Jak podaje GUS, liczba ludności Chojnic wnosiła na koniec 2017 r. 39 937 osób. Jeśli tę liczbę skonfrontujemy z liczbą osób, których zgłoszono w deklaracjach o wysokości opłat za gospodarowanie odpadami komunalnymi, to przeżyjemy szok.
Jak poinformował mnie ratusz, liczba tych osób to rzeczywiście w Chojnicach zaledwie 33 397 osób. Wiemy przecież, że odprowadzenie odpłat śmieciowych jest obowiązkowe, i obowiązkowo należy podać liczbę osób zamieszkującą w lokalach. Oznacza to, że być może w Chojnicach mieszka prawie o 7 tys. osób mniej, na co dzień, aniżeli podają to oficjalne statystyki! Jeśli się dobrze nad tym zastanowimy, to czy może to nas dziwić?
Po pierwsze bardzo duża liczba osób przebywa na emigracji zarobkowej poza Chojnicami, i w tym czasie na pewno nie są zgłaszani do opłaty śmieciowej. Ponadto studenci - których być może rodzicie również szukając oszczędności wykreślają ich z opłaty śmieciowej na czas trwania studiów. Po trzecie, Chojnice podlegają procesowi suburbanizacji - coraz większa liczba chojniczan mieszka na wsi w okolicach miasta. No i na samym końcu, wskazałbym oszustów, którzy po prostu jadąc na gapę koszty utylizacji przerzucają na innych.
Zresztą, jak się ma do tego ponoć ponad tysiąc członków wspólnoty ukraińskiej w Chojnicach? I rosnąca grupa pracowników z innych państw?
Sytuacja demograficzna Chojnic jest zła, a fakt, które właśnie przedstawiłem powinny być ostatnim dzwonkiem do podjęcia bardzo zdecydowanych działań. Szczególnie w sferze polityki prorodzinnej - o czym napisałem tutaj. W każdym razie, Chojnice 40 tysięcy mieszkańców nie mają. Problem miejskim nie są fiananse miejskie - publiczne - długi publiczne zawsze były rolowane, a w Anglii roluje się je od XVII w. i nikt z tego powodu nie ucierpiał. Prawdziwym problemem naszej wspólnoty stała się demografia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz