Nasz burmistrz lubi powtarzać, że jest liberałem. Tym wpisem chciałbym Państwu, jak i Burmistrzowi, wskazać, jak bardzo błędne jest twierdzenie o liberalizmie Arseniusza Finstera.
Najpierw należy wskazać czym liberalizm jest, a jest to ideologia polityczna. Cechuje ona osoby o określonych postawach politycznych i sprzyjaniu wartościom, takim jak: społeczeństwo otwarte (obywatelskie), uznanie zasad demokracji w życiu publicznym, uznanie wolności jednostkowej i ducha indywidualizmu, krytyczne stanowisko wobec wartości wspólnotowych (antysolidaryzm), sprzyjanie wolnemu rynkowi i własności prywatnej, odejście od dogmatów wiary na rzecz praw rozumowych, znajdujących racjonalne uzasadnienie. Ponadto liberalizm to otwartość na inność, uznanie dla zupełnej swobody ekspresji myśli i poglądów. Uznać więc można, że liberalizm oznacza pewne ułożenie stosunków społecznych w różnych obszarach życia - społecznego, gospodarczego, politycznego. Liberalizm przesiąknięty jest ideami ducha oświeceniowego, o czym w zasadzie rzadko się pamięta utożsamiając ten nurt często zaledwie z postulatami wolności gospodarczej. Po II wojnie światowej, po okresie kryzysów paliwowy lat 70. dominować począł neoliberalizm wyrosły na ideach Miltona Friedmana, który w zasadzie uprzedmiotowił i utowarowił nie tylko rzeczy, usługi, ale i ludzi. Teraz już wiemy czym jest liberalizm. Skonfrontujemy, więc model liberalizmu z praktyką polityczną Burmistrza Miasta Chojnice.
I. Liberalizm gospodarczy.
Tutaj szczególnie rzuca się w oczy kilka przykładów rzekomego liberalizmu włodarza Chojnic. Zaliczyć do nich należy: oddanie lodowiska bez konkursu wskazanej firmie prywatnej; nie tak dawne umorzenia podatków od nieruchomości dla wielkich przedsiębiorstw w Chojnicach; zlecanie podmiotom publicznym zadań, które z powodzeniem mogłyby realizować przedsiębiorstwa wolnorynkowe; transferowanie wysokich kwot na działalność Chojniczanki; tworzenie projektów kosztochłonnych za środki publiczne z udziałem środków z UE (baszta w fosie to idealny przykład). Mam też wrażenie, że Burmistrz zbyt osobiście angażował się w lobbowanie określonych podmiotów życia gospodarczego w przeszłości. Burmistrzowi bliżej do mieszanki postaw socjal-neoliberała, niż do liberalizmu gospodarczego. Uznać można, że gdzie to możliwe tam lokalna władza ingeruje w wolny rynek - gdyby władze były tak liberalne, za jakie się podają, dawno zlikwidowałyby taki choćby ZGM, gdzie ludzie płacą dekadami za mieszkania. Taki ustrój gospodarczy jaki panuje w Chojnicach jest najgorszym z możliwych - tam gdzie można zyskać głosy tam króluje socjalizm. Tam gdzie można byłoby wzbogacić ludzi, tam nie można bo króluje za zgodą władz neoliberalizm. W formie pośredniej koszty takich postaw ponoszą mieszkańcy. W mojej opinii, paradoksalnie, polityka miejsca niszczy nawet III sektor, bo z jednej strony angażując się w sferę wydawniczą napędza koniunkturę rynku - rzekomo dbając o kulturę - ale jednocześnie stara się przejąć władzę symboliczną nad tą przestrzenią wygrywając kapitałem z narracją małych stowarzyszeń i samodzielnych twórców. Takie odgórne niszczenie inicjatyw oddolnych. Być może Burmistrz czuje się liberałem gospodarczym, ale w praktyce rządzenia jest socjalistą i neoliberałem gospodarczym. Sprzeczne to, ale możliwe na gruncie majątku publicznego.
II. Liberalizm polityczny - uznanie dla pluralizmu.
Uznania dla pluralizmu politycznego nie było za tych rządów w Chojnicach nigdy. Nie będę się rozpisywał - ale liczne procesy, a między innymi o zagłuszanie protestów społecznych przez władzę miejską są najlepszym dowodem lokalnego pluralizmu politycznego. Pluralizm jest jedynie wtedy popularny w Chojnicach, kiedy ktoś nastaje na poglądy i linię miejskiej władzy. Wtedy podnoszą się głosy potrzeby tolerancji i uznania dla poglądów politycznych - ale tylko tych wyrażanych przez lokalną władzę.
III. Liberalizm obyczajowy.
Kolejna sfera podwójnych standardów. Publicznie deklarowana neutralność światopoglądowa ugina się pod ciężarem praktyk - dawniejsze noszenie krzyża na procesjach Drogi Krzyżowej, oficjalny udział we wszystkich ważnych uroczystościach liturgicznych, publiczna walka z rzekomym satanizmem (case Vadera). I zderzenie z tym - lobbowane za finansowanie miejskim dla in vitro! Skarżenie do sądów wolności ekspresji i poglądów innych pod rzekomym i jakże tendencyjnie wytartym zarzutem o szerzeniu mowy nienawiści. Powiem tak, ci którzy mają odwagę walczyć z ideami zabijania dzieci - SŁOWEM - są większymi liberałami niż Burmistrz, który odmawia im prawa do publicznego wyrażania stanowiska. Wygląda to tak, że liberalizm obyczajowy ma swoje ściśle określone granice i obowiązuje chyba jedynie w przestrzeni prywatnej, bowiem w publicznej Burmistrz liberałem na pewno nie jest. Niestety w tym względzie bliżej mu do bigota, aniżeli do liberała.
Chciałbym, aby burmistrz Chojnic był obyczajowym liberałem, politycznym demokratą i gospodarczym wolnościowcem posiadającym resztki zmysłu o konieczności ponoszenia odpowiedzialności społecznej przez gminę. Niestety, takiego burmistrza nie mamy. Burmistrz mówiąc, że jest liberałem, daje dowód definicji pustego słowa. Niestety, wielu wyborców na ten rzekomy liberalizm Burmistrza nabrało się niejednokrotnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz