piątek, 17 lutego 2017

Bonna nie rozumie pytań?

Dyrektor chojnickiego szpitala zaczyna już nie tylko mnie rozczarowywać swoją postawą, kiedy w mediach pisze się, że on mówi o mnie, iż ja na niego "pluję". To są sprawy kultury...

Natomiast skupiając się na sporach merytorycznych i funkcjonowaniu chojnickiego szpitala wystąpiłem ostatnio do dyrektora Bonny o kopię upoważnienia (pełnomocnictwa), które ten powinien posiadać, upoważnienia do podpisywania umów długoterminowych. Dyrektor jak wiadomo podpisuje takie umowy nawet na okresy ok. 10 lat. Dlatego winien mieć stosowane upoważnienie od podmiotu tworzącego - założycielskiego, czyli z Rady Powiatu i Zarządu Powiatu Chojnickiego. 

Zadałem więc następujące pytanie: 

Korzystając z zapisów Ustawy o dostępie do informacji publiczny składam zapytanie o :

- kopię upoważnienia do podejmowania umów długoterminowych wystawionego przez Zarząd powiatu chojnickiego dla dyrektora Szpitala Specjalistycznego w Chojnicach.


Marcin Wałdoch

na które otrzymałem bardzo niejasną i niepoważną odpowiedź:

W odpowiedzi na Pana wystąpienie o treści: „Korzystając z zapisów ustawy o dostępie do informacji publicznej składam zapytanie o: - kopie upoważnienia do podejmowania umów długoterminowych wystawionego przez Zarząd powiatu chojnickiego dla dyrektora Szpitala Specjalistycznego w Chojnicach” wskazuję przede wszystkim na to, że Pana wystąpienie ma niejasną i niejednoznaczną treść, natomiast „kopia upoważnienia do podejmowania umów długoterminowych wystawiona przez Zarząd Powiatu Chojnickiego dla dyrektora Szpitala Specjalistycznego w Chojnicach” nie znajduje się w posiadaniu Szpitala.

Z poważaniem
Leszek Bonna
Dyrektor
Szpitala Specjalistycznego
W Chojnicach

Nadal więc nurtuje mnie to, czy dyrektor Leszek Bonna w ogóle miał uprawnienia do podpisywania umów długoterminowych, takich między innymi, jak umowa na rezonans z firmą NOBO Sp. z o. o. gdzie wiceprezesem jest małżonka Leszka Bonny. Umowa na rezonans obowiązuje do 2026 r. 

czwartek, 16 lutego 2017

Czy będę burmistrzem Chojnic?

Falstart ma to do siebie, że uniemożliwia rywalizację na z góry określonych zasadach. Tak też i dziś, według mnie, poseł Aleksander Mrówczyński i Bartosz Bluma, więc podobnie jak ja, członkowie PiS dokonali medialnego falstartu ogłaszając prawdopodobieństwo (graniczące z ledwo ukrywaną pewnością) startu Bartosza Blumy z PiS na stanowiska burmistrza Chojnic. Tworząc tym samym poprzez media politykę faktów dokonanych.

Może to budować takie wrażenie, jakoby w PiS kandydatem był jedynie Bartosz Bluma. Być może tak rzeczywiście jest? Chyba jednak, nie do końca jest to prawda. Jestem członkiem PiS i rozważam możliwość startu w wyborach w 2018 r., właśnie na stanowisko burmistrza Chojnic. Oczywistym staje się w takiej sytuacji, że protegowany posła Mrówczyńskiego, czyli Bartek Bluma staje się moim wewnątrzpartyjnym konkurentem do bycia "kandydatem na kandydata" - jak to podkreślił Aleksander Mrówczyński. Warto jednak zdać sobie sprawę z tego, że jeśli podejmę decyzję o starcie, to tym razem nie powstrzymają mnie przed realizacją zamiaru żadne koterie partyjne, ani aparatczycy żadnego szczebla. 

Rzeczywiście, poważnie rozważam możliwość ubiegania się o kandydowanie na burmistrza Chojnic. I nie jest to moje pierwsze podejście. W 2010 r. ustąpiłem Marcinowi Wencie, w 2014 r. kandydatem był Mariusz Brunka, który wygrał ze mną prawybory w PChS dosłownie 1 głosem. Myślę, że w 2018 r. nic mnie nie zatrzyma przed podjęciem próby generalnej. 

Dotąd nie komentowałem możliwości startu, nie ujawniałem własnych planów, bo nie widziałem ani takiej potrzeby, ani też ku temu warunków. Jesteśmy w dość niejasnym okresie, zapowiadanych zmian ordynacji wyborczej, i za dość nierozsądne uznaję wyrażanie teraz 100% woli startu. 

Tym samym składam taką deklarację publicznie, że po upublicznieniu przez inicjatorów projektu zmiany ordynacji wyborczej, jak też po rozmowach w PiS z moimi kolegami, którzy zaskakują mnie swoimi medialnymi deklaracjami, niejako wykluczającymi mnie z gry przedwyborczej, złożę jasną deklarację co do mojego startu na fotel Burmistrza Miasta Chojnice. 

Inwigilacja chojnickich środowisk prawicowych

Służba Bezpieczeństwa nie spoczęła na laurach po zniesieniu stanu wojennego. Od 1984 r. nasiliły się w Chojnicach działania przeciwko opozycji demokratycznej skupionej szczególnie w środowiskach przykościelnych. Pomimo tego, że system przechodził powolną agonię, a po dojściu do władzy Gorbaczowa w ZSRS wiadomo było, że zmiany polityczne są nieuchronne, to tajna policja w PRL nie ustawała w pracach wobec "wrogów ustroju".

Wkrótce zaprezentuję w kilku publikacach rozproszonych działalność funkcjonariuszy SB z Chojnic w okresie 1983-1989, ze szczególnym naciskiem na ukazanie walki z Kościołem katolickim i wiernymi Kościoła w Chojnicach. Ukazane zostaną sylwetki Tajnych Współpracowników, którzy odpłatnie przekazywali informacje o chojnickich księżach i pomagali w pracy na rzecz dyskredytacji środowisk katolickich, na ich skłócanie i wzniecanie waśni o przysłowiową pietruszkę. Gdy pracuję nad tymi materiałami, mam nieodparte wrażenie, że źródła słynnego dzielenia się przez pączkowanie na prawicy są częstokroć inspirowane nie przez same te środowiska, ale przez umiejętne wykorzystywanie przez wrogów narodu polskiego faktu silnego przywiązania prawicowców do określonych wartości politycznych. 

Informacje, które TW działający wokół Kościoła katolickiego w Chojnicach, to byli przez lata zaufani współpracownicy, niczego nie podejrzewających, chojnickich księży. Informacje ujawniane SB przez TW, czasami byly trywialne, ale częstokroć skandalizujące i uderzające w obraz jedności Kościoła katolickiego, co umiejętnie wykorzystywano w walce reżimu ze środowiskami prawicowymi o poparcie i rząd dusz w Polsce. 

Wiele tych zjawisk, które charakteryzuje, to zjawiska znane na poziomie ogólnokrajowym, ale o większości zdarzeń w Chojnicach nie mieliśmy dotąd zielonego pojęcia...Dlatego jest to, według mnie, zagadnienie godne szerszego opracowania. 

Będę informował, gdzie i w jakiej formie, ukażą się wyniki moich badań w tym zakresie. 

środa, 15 lutego 2017

Chojnicki Alarm Smogowy

Mówią, że temat w Chojnicach dojrzał do tego, aby się zająć smogiem i tym samym monitoringiem powietrza.

To nic, że ponad rok temu jako członek Zarządu Osiedla nr 10 Kolejarz-Prochowa występowałem do Miasta o wszczęcie procedur pozwalających na monitoring powietrza, przecież wtedy jeszcze temat nie "dojrzał"...Można było podjąć działania szybciej i skuteczniej, ale władza chojnicka nie pierwszy raz umyła wtedy ręce od spraw istotnych społecznie. 

Szczęśliwie, dzięki takim stacjom jak TVN48 wszyscy trąbią wkoło o temacie smogu nad Polską i teraz lokalni włodarze wychodzą z inicjatywą zakupu mobilnej stacji monitorującej stan zanieczyszczenia powietrza. To dobry krok, choć po niewczasie. Ponadto na samym monitorowaniu powietrza nie może się zakończyć takie działanie, co prawda uzyskanie świadomości o stanie zanieczyszczenia będzie już sporym postępem wobec obecnej nieświadomości, ale należy podjąć wszelkie działania mające na celu wykrycie i określenie źródeł zanieczyszczeń, a następnie ich eliminacja. 

Medycy ze szpitala John Hopkinsa w USA stwierdzili jasno, rak jest spowodowany niedotlenieniem i zanieczyszczeniami powietrza (obok innych czynników, takich jak: geny, nawyki, niezdrowy tryb życia, stres, nieodpowiednia dieta). O ile ze zmianą diety poradzimy sobie samodzielnie w domach, to kwestia smogu jest zagadnieniem społecznym. 

Dlatego zapraszam Państwa na profil Chojnickiego Alarmu Smogowego na Facebooku, który założyłem wraz ze znajomymi, aby najpierw poprzez zdjęcia i dyskusje budować świadomość zagrożeń wynikających z zanieczyszczania powietrza w Chojnicach. SMOG naprawdę tutaj jest. I jest to sprawa - życia i śmierci. 

piątek, 10 lutego 2017

Problemowe podatki od nieruchomości

Wydaje mi się wciąż, że opinia publiczna nie wie, skąd spór wokół podatków od nieruchomości w Chojnicach. 

Wyjaśnię więc sprawę raz jeszcze na prostym przypadku: Centrum Park Chojnice Sp. z o. o. (czyli chojnicki basen i opłotki).

Właścicielem tej spółki jest w 100% Miasto Chojnice, jednoosobowe zgromadzenie wspólników tworzy nie kto inny, jak Arseniusz Finster, były nauczyciel prezesa spółki, czyli Mariusza Palucha, jego protegowany i przyjaciel. 

Z drugiej jednak strony, ten sam Arseniusz Finster - protegowany i przyjaciel Mariusza Palucha - ma uprawnienia do podejmowania - jednoosobowo - decyzji o zwolnieniu od podatku od nieruchomości prowadzonej w partacki sposób przez Mariusza Palucha spółki Centrum Park Chojnice Sp. z o. o.

W ten sposób, zauważamy, trudną do pominięcia zbieżność - że kolega Mariusza, czyli Arek, udziela zwoleninia od podatku od nieruchomości spółkę, której prezesem jest Mariusz. I tak czyniono w różnych latach, między innymi za 2015 r. na kwotę 130 tysięcy 532 złotych. 

Problem podatku od nieruchomości i ewidentnego konflitku interesów - kiedy to koledzy umarzają sobie podatki publiczne - nie byłoby, gdyby tylko Rada Miejska w Chojnicach zmieniła obowiązujące akty prawa miejscowego, bo to Rada Miejska właśnie swoimi uchwałami w 100% scedowała swoje uprawnienia na burmistrza Chojnic do tego, aby ten jednoosobowo udzielał umorzeń, odroczeń i rozkładania na raty podatków od nieruchomości. Jednocześnie burmistrz ma uprawnienia do umarzania podatku od nieruchomości, jakby sobie samemu, bo przecież jest jednocześnie jednoosobowym zgromadzeniem wspólników. 

Co gorsze, o zgrozo! Wśród składających wnioski o umorzenie podaktów w Chojnicach są nie tylko koledzy i znajomi Arseniusza Finstera, którzy jednocześnie sponsorują jego komitet wyborczy (zbieżność za ukazanie której zostałem przez Finstera pozwany na podstawie Kodeksu karnego art. 212), ale też i osoby tzw. trzecie...

Skala umorzeń od podatku od nieruchomości w Chojnicach jest duża, a kwoty umorzeń zawrotne, jak choćby wobec firmy Gabi ponad 700 tys. złotych i to Rada Miejska pozwoliła we wcześniejszych latach na taką sytuację i uzurpację burmistrzowi, co do podejmowania jednoosobowo decyzji o takich kłopotliwych umorzeniach. 

Dlatego przyszła rada, bo ta na pewno tego nie dokona, winna zmienić prawo miejscowe, czyli dosłownie kilka uchwał, które odbiorą tę problematyczną władzę z rąk przyszłego Burmistrza i przekażą ją na salę obrad Rady Miejskiej, co będzie tylko sprzyjać transparentności. Potrzebne są też zmiany w Ustawie o finansach publicznych, szczególnie aby uniemożliwić włodarzom dowolność w podejmowaniu decyzji o umorzeniach podaktów od nieruchomości w gminach.

Mam nadzieję, że i Państwo tę sytuację oceniają negatywnie i zgadzacie się, że ona wymaga pilnej zmiany. 

Za czy przeciw?

W mieście mówią, że banery prolife przy Tucholskiej w Chojnicach, to jest skandal. Inni z kolei wyrażają się o akcji pozytywnie - bo jak uważają - ona uświadamia ludzi, co się dzieje z płodem w czasie aborcji.  No i dobrze, tak powinno być, ścierają się różne poglądy, różne wizje. Mieliśmy przecież niedawno Czarny Protest z parasolkami w Chojnicach przeciwko zaostrzaniu prawa aborcyjnego - też dobrze, też pochwalam. 

Nie rozumiem w tym wszystkim jednak skrajnej małostkowości chojnickiego burmistrza Arseniusza Finstera, który nawet sprawdził poprzez miejskich prawników wszelkie opcje dążące do wyrugowania tych banerów prolife z przestrzeni publicznej. I przeciwko takim postawom występuję. Finster znowu opowiada się po jednej stronie konfliktu światopoglądowego, bo to nie jest burmistrz wszystkich chojniczan, tylko to jest burmistrz jego oddanego elektoratu, a to źle, bo marginalizuje inaczej myślących. Jaką mamy w Chojnicach wolność głoszenia poglądów, ekspresji politycznej? No okazuje się, że bliską zeru, bo Finster albo z tubą w ręku zagłusza i zakłóca protesty społeczne, albo ciąga po sądach działaczy opozycji, albo - co gorsza - używa aparatu administracji publicznej - do tępienia wolności słowa i myśli.

Jeśli banery stoją na prywatnej działce, to władzy nic do tego, jakie one zawierają treści, jeśli treści te nie szerzą ideologii komunistycznej bądź nazistowskiej. Finster przypominam, znowu ogłosił na konferencji, że idzie oddać 14 lutego hołd przed Czerwoną Gwiazdę na cmentarzu Sowietów - i tutaj mam postulat, abyśmy wreszcie, zgodnie z literą prawa - usunęli symbole komunizmu z przestrzeni publicznej Miasta Chojnice. Natomiast wybór światopoglądowy - pozostawmy w szczególności kobietom oraz tym, którzy się zmagają z problemami i pomyśmy, jak jako społeczeństwo możemy pomóc sobie i innym, żeby nikogo nie pchać w ramiona aborcji. 

Jestem za pozostawieniem tych banerów, jeśli taka kogoś wola, a na pewno jestem przeciwko interwencjom władz Miasta w sumienia, myśli i poglądy mieszkańców. To już przerabialiśmy przed 1989 rokiem. 

czwartek, 9 lutego 2017

Będzie proces?

Z najnowszego "Czasu Chojnic", dowiedziałem się, że mój główny cel działalności, jako przedstawiciela wojewody pomorskiego przy Radzie Społecznej Szpitala Specjalistycznego im. J. K. Łukowicza w Chojnicach, to, uwaga, cytuję za słowami dyrektora Leszka Bonny: "opluwanie dyrektora szpitala". 

W tej sytuacji przypominam, że wystąpiłem z licznymi zapytaniami, uczestniczę w spotkaniach i składam jasne propozycje rozwiązania problemów szpitala. Wystąpiłem z pismem do wojewody pomorskiego, aby chojnicki szpital uzyskał dodatkowy ambulans. Dyrektor taką działalność nazywa, podkreślam działalność społeczną, "opluwaniem". W związku z tym rozważam wystąpienie z pozwem wobec Leszka Bonny, który mnie w moim odczuciu takimi słowami w prasie zniesławia. 

poniedziałek, 6 lutego 2017

Miasta - państwa

Burzliwa debata wokół zmian prawa wyborczego, w tym powrotu do ordynacji proporcjonalnej i dwukadencyjności b/w/p wzbudziła nieskrywany strach elit politycznych w środowiskach Polski samorządowej.

Niestety, ale te elity nie zasłużyły swoimi postawami na taki komfort jak brak kadencyjności pełnionych urzędów. Źle pojęta i wykorzystana do cna przez układy polityczno - gospodarcze, wysoka autonomia polskich samorządów, doprowadziła na skraj ubóstwa miliony obywateli. Miasteczka pustoszeją, a kwiat młodzieży woli, po studiach w Polsce, pracować w magazynach angielskich fabryk, aniżeli poprzez pracę w kraju przyczyniać się do rozwoju cywilizacyjnego ojczyzny. Nie dziwi mnie to, bo zarobić można w Anglii kilkukrotnie lepiej, aniżeli w Polsce. Ponadto nie trzeba mieć tam układów polityczno-gospodarczych, żeby dostać godziwą pracę i nie trzeba się martwić, że za otwarte wyrażanie poglądów politycznych będzie się prześladowanym, a ścieżka kariery zostanie raz na zawsze zamknięta. 

Najlepszym obrazem tego, do czego się ta władza posuwała, do czego posuwały się kliki polityczne Polski lokalnej są przykłady złamanych życiorysów ludzi, którzy wołali o demokrację, wtedy, kiedy jej rzeczywiście nie było. Wtedy, kiedy fundusze publiczne były rozdysponowywane według klucza politycznego, a ścieżka kariery zawodowej była uzależniona nie od wykształcenia i posiadanych kompetencji, ale od przynależności do lokalnej elity. Cały ten proces nazwałem internalizacją zysków z władzy - którą w formie pieniądza, prestiżu i dostępu do innych rzadkich dóbr dokonywali ludzie władzy lokalnej oraz eksternalizacji strat wynikających z takiej polityki postkomunistycznej - a za te straty mieli płacić ludzie - obywatele gmin, miast i miasteczek. W zasadzie skrajna autonomia polskich samorządów, która była źle pojęta i nadal jest niezrozumiana przez przedstawicieli postkomuny w Polsce, doprowadziła do oligarchizacji polskiej polityki w wymiarze samorządowym. Jak wiadomo wybory wygrywa ten, kto ma pieniądze...i władzę. Czyli doszło do sytuacji w której w ramach demokratycznych procedur opozycje lokalnej nie mają najmniejszych szans na przejmowanie władzy. Podam przykład z Chojnic - wydatki komitetu Finstera w kampanii wyborczej 2014 r. przekroczyły znacznie sumę 50 tys. złotych, a opozycja? Opozycja była w stanie wydać ok. kilkunastu tysięcy złotych - i piszę tutaj o wydatkach wszystkich ugrupowań opozycyjnych, nie tylko o PChS. 

Tylko i wyłącznie "systemowe przecięcie" tego węzła gordyjskiego, jaki wiąże lokalne życie polityczne, społeczne i gospodarcze, w postaci zmiany ordynacji wyborczej i wprowadzenia kadencyjności może przynieść i wierzę, ze przyniesie, realne zmiany w jakości życia lokalnych wspólnot. Niestety dla przypieczętowania zmian, potrzebne są dalsze prace legislacyjne, szczególnie nad Ustawą o samorządzie gminnym oraz nad Ustawą o finansach publicznych. Bez zmiany tych dwóch aktów prawnych, nie ma mowy o tym, abo polscy samorządowcy i lokalne elity działały na rzecz polskiej racji stanu. Wiadomo, ze obecnie działały tylko na rzecz racji stanu swoich, będących właścicie latyfundiami - własności w postaci państwa - miast, zwanych błędnie gminami, miastami, powiatami, de facto są to bowiem państwa - miasta. Nie postuluję o centralizację władzy i zniesienie autonomii samorządów, ale o takie zmiany w prawie, które uniemożliwią samorządom działania na rzecz partykularnych interesów z ominięciem dobra wspólnego - rozumianego jako dobro państwa polskiego, którego dobro winno stać przed tym, co nazywamy "małą ojczyzną". 

niedziela, 5 lutego 2017

Co w trawie piszczy?

Wkrótce spotkanie z poseł Dorotą Arciszewska Mielewczyk, serdecznie zapraszam na nie wszystkich chojniczan i mieszkańców ziemi chojnickiej. Niepotrzebne są obawy i jakieś wzdraganie się. Pani Dorota mówi do ludzi, dla ludzi i dość klarownie wykłada to, co dzieje się w polityce polskiej i międzynarodowej. Pani poseł nie unika też polemik z gośćmi, dlatego spotkania z Nią są interesujące z takie poznawczego punktu widzenia. Skwituję tę propozycję spotkania tak: kto przyjdzie, ten się dowie, "co w trawie piszczy". A wiedza, jak mawiają to potęgi klucz.



sobota, 4 lutego 2017

Dyrektor zapewnia, a ludzie narzekają

Podczas mojego grudniowego, roboczego, spotkania z dyrekcja chojnickiego szpitala, zaproponowałem udział szpitala w sejmowym projekcie cyfryzacji zarządzania kolejkami do szpitala. Z jednej strony zapewniano mnie, że nie ma takiej potrzeby,a z drugiej, że pieniądze są potrzebne, ale na nowy sprzęt, dyski, serwery itd. Poza tym, kolejką są, bo nie ma pieniędzy.

Myślę, że zaprzeczanie rzeczywistości zaszło zbyt daleko. Jak się bowiem okazuje z doniesień medialnych (którym zapewne mi zaprzeczy dyr. Bonna, tak jak i innym donisieniom medialnym), obywatele nie mają nawet możliwości dodzwonić się na rejestrację. I tak od tygodni...

Uważam, że zarządzanie chojnickim szpitalem pozostawia wiele do życzenia. Już nawet nie wracam do kontrowersyjnych tematów spółek operujących wokół szpitala, ale do samego zarządzania usługami. Po kilku spotkaniach Społecznej Rady przy szpitalu, mam nieodparte wrażenie, że dyr. Bonna jest impregnowany na fakty i na każde pytanie ma gotową odpowiedź, która zawsze pasuje do jego obrazu rzeczywistości szpitalnej. Myślę, że to nie jest dobra postawa, a doniesienia medialne utwierdzają mnie w przekonaniu, że Dyrektor opowiada mi o życzeniowej wersji rzeczywistości, która nie wytrzymuje konfrontacji z faktami. 

Dlatego będę wkrótce interweniował w sprawie kolejek do szpitala, zresztą to będzie już druga próba...

Jeśli nie zauważę zmian w postawie Dyrektora Bonny, to będę wnioskował o odwołanie Go ze stanowiska. Niestety. Jestem gotów do współpracy z każdym, do czasu, do kiedy nie stwierdzę, że jestem oszukiwany. 

wtorek, 31 stycznia 2017

Proces polityczny

Jutro kolejna odsłona niejawnego procesu politycznego, jaki wytoczył mi (i równolegle Radkowi Sawickiemu) Arseniusz Finster, twierdząc, że go pomawiamy. Oczywiście wiadomo powszechnie, ze podałem do wiadomości publicznej fakty, a uwidocznione w nich zbieżności ciężko uznać za pomówienie. Tym procesem Arseniusz Finster wykazał swoją niemoc i w sumie, to sam się pomówił, bo zaprzecza publicznie faktom. Powtórzę więc je w telegraficznym skrócie: fakt nr 1. Finster udzielał pomocy publicznej (w tym zwolnień od podatku od nieruchomości i to na wysokie sumy); fakt nr 2. Finster otrzymywał na swój komitet wyborczy pieniądze od ludzi, którzy otrzymywali pomoc publiczną oraz od osób związanych z osobami i firmami, które otrzymywały pomoc publiczną. To są fakty. Reszta, włącznie z pieniactwem Finstera, to są subiektywne odczucia i oceny. 

Niestety pomimo mojego apelu do Finstera, proces nadal pozostaje niejawny. Stąd nie mogę zdradzić jego przebiegu. Na pewno poinformuję opinię publiczną o rezultacie tego starcia - wolnego słowa - z opresyjnym działaniem burmistrza Chojnic, który procesami próbuje zastraszyć osoby, takie jak ja, dążące do ujawniania tego, co dzieje się za kulisami władzy. 

sobota, 28 stycznia 2017

Problemy lokalnych demokracji

Ponownie zabieram głos w kwestii zapowiadanych zmian w ordynacji wyborczej. Szum informacyjny w tej sprawie jest nie do zniesienia. Wójtowie w Polsce wykrzykują różne zaklęcia i drą szaty za demokrację lokalną, bo uważają, że Sejm i rząd nie mają prawa...stanowić prawa, które zamknie drogę do starty wyborczego zasiedziałym wójtom/burmistrzom/prezydentom. 

Niestety tak to bywa z potocznym oglądem rzeczywistości, że jest częstokroć błędny i nie odpowiadający faktom. Empirycznie bowiem (czyli badając fakty) dowiedziono, że tzw. alternacja władzy, czyli zmiany u steru władzy, są konieczne, aby zachować demokrację. Kiedy nie dochodzi do zmian u władzy przez dłuższy czas demokracja zanika, obumiera, społeczeństwo wpada w anomię, a władza choć przyjmuje cechy władzy autorytarnej staje się atroficzna (paradoksalnie też obumiera, ale w kręgu wokół lokalnego wójta). Są to więc procesy groźne dla demokracji na szczeblu państwa. Chcąc chronić polską demokrację i mając na uwadze trudne doświadczenia okresu transformacji ustrojowej PiS musi dokonać zmiany ordynacji wyborczej. Nie ma bowiem mowy o żadnej rywalizacji w samorządach, gdzie ścierają się w wyborach samorządowych wielkie kliki, układy polityczne i powoływane ad hoc komitety obywatelskie. 

Dlatego, aby doszło do realnych zmian politycznych, ale i zmian jakości życia w polskich samorządach, ale też żeby ocalić polską demokrację, musi dojść do zmiany ordynacji wyborczej. I dojdzie, nie tylko w imię walki z układami, ale przede wszystkim w imię zachowań mechanizmów demokracji, które zostały nadszarpnięte przez zbyt wczesne jak na polskie warunki wprowadzenie bezkadencyjności wójtów/burmistrzów/prezydentów. 


To prawa wyborcze, zezwalające na utrzymywanie fotela wójta w jednych rękach przez dziesiątki lat, zostało w wielu samorządach wykorzystane dla niecnych celów - budowania układów, co w połączeniu z wielką autonomią, jaką cieszą się samorządy doprowadziło do sytuacji w której państwo polskie często jest w ogóle pozbawione kontroli nad tym co lokalne kliki wyprawiają w samorządach i jak swymi rządami poniżają lokalne społeczności. Przecież w Polsce wójt albo burmistrz stoi ponad prawem de facto! Były bowiem przypadki, że takie osoby rządziły gminami zza krat. Czy to jest normalne? Były i takie, że były skazywane, ale potem ponownie obejmowały stanowiska wójtów. Przecież tej sytuacji należy położyć kres. Rządzą w Polsce lokalnej często przestępcy w białych kołnierzykach, układy postkomunistyczne i nomenklatura, która sprywatyzowała majątek publiczny, a obecnie prywatyzuje publiczny kapitał w świetle prawa. Przykładów można by mnożyć. 


Czas na zmianę ordynacji wyborczej. 

czwartek, 26 stycznia 2017

Byliśmy zagrożeniem

Według zgłaszających "Strajk Obywatelski", który miał miejsce w Chojnicach 23 grudnia, możliwość powstania kontrmanifestacji, to było zagrożenie ich protestu. Interesujące, prawda? Ciekawe jest też to, że w zasadzie sami nas zgłosili :) Niesamowite dobrodziejstwa nowej ustawy o zgromadzeniach publicznych. Chojniccy kodziarze i platformensi, wpisali naszą manifestację w rubrykę "Ewentualne zagrożenia...".


środa, 25 stycznia 2017

Pucz samorządowy

Jak wieść gminna niesie: Arseniusz Finster dzwoni po wójtach i burmistrzach w Polsce i regionie i chce zakładać "partię samorządową", dla obrony interesów zasiedziałych wójtów i burmistrzów, którzy nie wyobrażają sobie życia poza fotelem wójta - burmistrza. 

Wszystko to są nerwowe reakcje w odpowiedzi na zapowiedź zmiany ordynacji wyborczej przez PiS. Zasiedziali "władcy samorządów" i ich postkomunistyczne kliki nie wyobrażają sobie sytuacji w której dojdzie do tzw. cyrkulacji elit, czyli do zmiany u sterów władzy. Nie rozumieją zasad rywalizacji wyborczej, ani też innych podstawowych reguł demokratycznej gry. Stworzyli lokalne satrapie, a samych siebie widzą jedynie na fotelu burmistrzowskim. Przecież chwalą się, że stworzyli tak doskonałe warunki życia w swoich gminach, niech więc w końcu oderwą się od stołka i zaczną żyć tą wspaniałą codziennością, którą stworzyli. 

W sprawie warto zaznaczyć, że to nie kto inny, jak SLD chylące się ku upadkowi zniosło kadencyjność w polskich samorządach, żeby po aferze Rywina mieszkańcy nie zmietli postkomuny totalnie z Polski lokalnej. Tam bowiem - w Polsce lokalnej układy postkomunistyczne zakotwiczyły się w najlepsze i jakby umknęły z pola widzenia władzy centralnej i organom ścigania. 

Obecnie Polska lokalna to folwark zwierzęcy, to Polska w której grabi się i rozdaje pieniądze publiczne na potęgę. Jeśli według kogoś jest inaczej, to może doczekam się wyjaśnienia, jak to jest możliwe, że ktoś pracując na etacie czy będąc wójtem lub burmistrzem gromadzi w ciągu kilkunastu lat majątki warte dziesiątki milionów złotych? 

Puczyści Finstera, jak każda grupa społeczna mają przecież prawo do samoorganizacji i obrony swoich interesów. Czeka nas żenujący spektakl układu, który będzie odciągany od źródła pieniędzy publicznych i dantejskie sceny z Warszawy przeniosą się zapewne wktórce na podwórko lokalne, gdzie moskiewscy doktorkowie będą dążyć do destabilizacji państwa w obronie interesów układów postkomunistycznych i ich siłowników, których są zwornikami i reprezentantami. 

wtorek, 24 stycznia 2017

Prywatna inicjatywa - publiczna promocja

Próbując dociec, jak to było z wyprawami Janusza Jutrzenki-Trzebiatowskiego do Szanghaju i z tamtejszą szumnie ogłaszaną wystawą Jego dzieł trafiłem na informację niesłuchanie istotną. 

Otóż okazuje się, że na wystawie w Szanghaju w 2013 r. nie było ani jednego obrazu z kolekcji, którą Jutrzenka przekazał Miastu Chojnice w 2010 r. (darowizna) i która znajduje się w Galerii Jutrzenki-Trzebiatowskiego. 

Cóż to oznacza? Przede wszystkim Miasto Chojnice i burmistrz Miasta promowali prywatną wyprawę Jutrzenki i towarzyszącej mu kobiety, która pełniła rolę chyba i przewodnika i managera jego tamtejszych wystaw. I skoro była to inicjatywa prywatna i biznesowa, bo przecież Miasto Chojnice i należące do Miasta Chojnice dzieła nie były przedmiotem wystawy, to powstaje poważne pytanie, jaką część swoich dzieł przekazał Janusz Jutrzenka-Trzebiatowski miastu Chojnice, skoro nadal posiada ich taką ilość, że dla nich przygotowany niemal cały pawilon w Szanghaju? Czy nie informowano nas publicznie, że artysta dostanie w użytkowanie wyremontowaną (za ok. 1 mln zł) Basztę Więzienną w Chojnicach, po to aby tam złożyć i eksponować dzieło swego życia? 

Przepraszam, ale coś się w tej historii nie zgadza...Coś leży między wierszami, a koszty funkcjonowania baszty, która pełni rolę magazynu, ponoszą chojniczanie. Pytanie do artysty Trzebiatowskiego - jaką część swoich dzieł przekazał Panu Miastu Chojnice, a jaką Pan zachował jako swoją własność?