czwartek, 6 marca 2014

Skarga na burmistrza Finstera

Rada Miejska w Chojnicach
Stary Rynek 1
89-600 Chojnice



Skarga na działanie burmistrza miasta Chojnice

Działając w oparciu o Dział VIII Kodeksu postępowania administracyjnego wnosimy skargę na działanie burmistrza Chojnic Arseniusza Finstera w związku z publicznym głoszeniem przez niego nieprawdy, m.in. podczas sesji Rady Miejskiej Chojnic, nt. poziomu dofinansowania, o które ubiegało się Miasto Chojnice w związku z planowaną budową Chojnickiego Centrum Kultury Balturium (chodzi o aplikowanie do Programu „Konserwacja i rewitalizacja dziedzictwa kulturowego” z Mechanizmu Funkcjonowania Europejskiego Obszaru Gospodarczego 2009 – 2014 i Norweskiego Mechanizmu Finansowego 2009 – 2014).

Burmistrz Chojnic Arseniusz Finster manipulując faktami podczas posiedzenia Rady Miejskiej w dniu 27 stycznia 2014 roku godził w interes społeczny mieszkańców miasta Chojnice.



Uzasadnienie skargi

Burmistrz Chojnic Arseniusz Finster w dniu 27 stycznia 2014 roku informował radnych miejskich:

Poziom dofinansowania wkładem własnym, dostaliśmy zero punktów, gdzie my wnioskowaliśmy o 60%, czyli inni byli tak silni, że wnioskowali o 50, 40, czy 30 tylko po to, żeby dostać pieniądze. Tutaj z tego powodu się nie możemy odwołać, bo tak się ułożył konkurs”.
           
            W naszej opinii burmistrz Chojnic manipulował opinią radnych oraz miejską opinią publiczną, gdyż miasto wnioskowało o 85% dofinansowania w omawianym wniosku. Wynika to jasno z dokumentów Urzędu Miejskiego. Takie działanie (manipulacja) naraża władze Chojnic, wykonawczą jak i uchwałodawczą, na znaczący spadek zaufania ze strony mieszkańców. Ponadto ukazuje niebezpieczne zjawisko manipulowania przez burmistrza Chojnic informacjami przekazywanymi radnym, którzy zgodnie ze swymi kompetencjami oceniają jego pracę oraz którzy wyznaczają dla niego zadania. Zachowanie burmistrza w konsekwencji naraża na szwank interes społeczny, który polega na należytej i rzetelnej pracy zarówno urzędników, jak i radnych miejskich, którzy bazować powinni na prawdziwych informacjach.


Podsumowując, należy stwierdzić, że burmistrz Arseniusz Finster posługując się manipulacjami werbalnymi próbował wpłynąć na opinię radnych i opinię społeczną, godząc w sposób rażący w interes społeczny. Praktyka taka może prowadzić w przyszłości, a być może już nie raz doprowadziła w przeszłości, do podejmowania przez Radę Miejską uchwał w oparciu o zmanipulowane dane przekazywane przez burmistrza Chojnic, które przez radnych były odbierane jako prawdziwa wiedza, co w konsekwencji może znacząco godzić w interes społeczny.



Violetta Kasprzak
przewodnicząca PChS

Biznesowa porażka Chojnic

Prestiżowa uczelnia jaką jest Szkoła Główna Handlowa bada corocznie w ramach projektu "Gmina na Piątkę" jakość obsługi potencjalnych inwestorów przez urzędy gminne.

W zeszłym roku burmistrz Finster chwalił się, że Chojnice zajęły 38 miejsce na liście. W tym roku wynik jest porażający, miejsce na liście rankingu SGH Chojnic...455...

Jak w zderzeniu z tymi wynikami wygląda powołanie "pełnomocnika ds. outsourcingu" piszę tutaj o Panu Marciszku, czy też o zaprzęgnięciu do współpracy "marketingowca ds. promocji chojnickich kupców"? 

W urzędzie nie odpowiedziano na kilkanaście mailów w języku polskim i kilkanaście w języku angielskim. Spodziewam się, że maile "od potencjalnych inwestorów" trafiają po prostu do spamu. 

Tylko jak w świetle takiej polityki urzędu wyglądają sprawy rynku pracy w Chojnicach. Być może Urząd przez ostatni rok nie odpowiadał w ogóle na zapytania inwestorów? Bo na to wskazuje mi ten ranking. Głowę zawodową pod topór powinien za ten stan rzeczy położyć dyrektor Urzędu Miejskiego. To się oczywiście nie stanie i wszyscy zapewne wykpią się ze sprawy. 

Dobrze, że nadchodzą wybory! Zmienimy to miasto na lepsze!


wtorek, 4 marca 2014

III wojna światowa

Jesteśmy świadkami burzenia ładu pojałtańskiego oraz osiągnięć Jesieni Narodów (1989-). Względna demokratyzacja coraz szerszych geograficznie przestrzeni została nie tylko zahamowana, ale wręcz zaczyna się kurczyć. "Wolny" świat został postawiony przez Putina przed polityką faktów dokonanych. Na co niewiele Zachód będzie w stanie odpowiedzieć.

Przed wybuchem II wojny światowej, pomimo rosnącego masowego poparcia dla retoryki nacjonalistycznej i wojennej, elity intelektualne były pogrążone w czasie dekadencji.Obecnie drąży je postmodernizm, który również tym, którzy mają moc opiniotwórczą powoduje, że nie w głowie im informowanie o zagrożeniach związanych z obecną sytuacją międzynarodową. Tym samym szerszym rzeszom społecznym brak instrumentów do interpretacji rzeczywistości, którą w perspektywie międzynarodowej zaczął kreować Putin.

W przeciągu roku, dwóch lat, Putin wprowadzi wojska również w strefę państw NATO, prawdopodobnie najpierw do republik bałtyckich, ponownie stawiając Zachód przed polityką faktów dokonanych. Nie ma też wątpliwości co do tego, że dojdzie do konfrontacji na linii Polska - Rosja. Nie wiem czy to będzie konfrontacja zbrojna, bo zdaje się, że społeczeństwo nasze jest tak pozbawione pojęcia o wartościach i imponderabiliach narodowych i państwowych,że być może nawet nie będzie to grało roli dla większości z mieszkańców Polski, że czołgi rosyjskie właśnie zajmują Warmię i Mazury i województwo podkarpackie. Taki scenariusz wydaje się oczywisty. Jeśli Zachód wyciągnął lekcję z historii, a nie liczyłbym na to, to nie zgodzi się na politykę ustępstw i podniesie rękawicę, którą Putin rzucił na Ukrainie. Jeśli do tego nie dojdzie tam, to na pewno może dojść tutaj. Pytaniem tylko pozostaje jak wiele jesteśmy w stanie przyjąć od Rosji upokorzenia ze zwieszonymi rękoma. I wracają tutaj słowa brytyjskiego polityka Winstona Churchilla, który mówił, że ten kto godzi się na hańbę, aby uniknąć wojny, będzie miał i wojnę i hańbę. 

Żeby zrozumieć logikę postępowania Putina należy oprzeć się na jednej perspektywie -chłodnym racjonalizmie, który opiera się na kalkulacji siły ognia, wyporności okrętów wojennych, ilości czołgów, samolotów, itd. Nie ma znaczenia o ile procent spadnie hrywna, rubel, ani to z jak wielkiej części rezerw wyprzeda się Rosja. To są tylko czynniki maskujące. Podobne ruchy czynili Niemcy w przeszłości jak obecnie Rosja. Historia jest dość dobrą nauczycielką, ale nie chodzi o wyciąganie analogii, a jedynie o odnoszenie zjawisk i zdarzeń z przeszłości do współczesnego kontekstu co uprawdopodabnia bardziej jedne scenariusze od innych.  

Putin mówi prawdę i należy go słuchać - wskazał następnych wrogów - Litwę i Polskę. Zaraz jak obezwładni "ukraińskich faszystów z Majdanu" zaatakuje republiki bałtyckie i Polskę. Obawiam się, że w Polsce nie ma ducha w narodzie do walki i tak samo jak na Krymie będziemy świadkami po prostu wejścia Rosjan na nasze terytorium. Chyba, że tak jak napisałem i Zachód i Polska wcześniej zdecydują się na konfrontację do której i tak dojdzie. Być może też, nie doceniam obecnej elity politycznej naszego kraju, a wojna to nie tylko obrona wartości i górnolotnych haseł, ale też zbrona walka o prawo zwierzchności politycznej nad danym terytorium przez pewną grupę ludzi. 

Oczywistym jest, że taka konfrontacja będzie grozić wybuchem wojny światowej i tylko dlatego, że wszyscy na Zachodzie o tym wiedzą, stosują znowu politykę ustępstw. 

W Polsce już powinien być uruchomiony na nowo powszechny pobór do wojska. Oczywiście w perspektywie postmodernistycznej wszyscy zawołają, ale po co? Otóż w konfrontacji z działem żadna filozofia nie ma racji bytu i ten który atakuje nie zastanawia się nad poglądami kogoś, kogo z góry określił jako przeciwnika, dlatego powinniśmy zacząć poważnie przygotowywać się na konflikt, którego wybuch jest już nieunikniony. Kwestią okresu czasu roku lub dwóch lat jest spełnienie się tej strasznej przyszłości. Przyczyn konfliktu można się też dopatrzeć na bazie ekonomicznej, ale najważniejsze wydaje się zderzenie światów różnych wartości. Świata Zachodu, gdzie przeważają ustroje republikańskie i systemy społeczne demokratyczne ze wschodnią despotią. Szczęśliwie w tej wojnie nie będziemy musieli się obawiać niczego złego ze strony Niemiec, co więcej otrzymamy od nich wydatną pomoc wojskową i humanitarną - takie przewidywanie wiąże się już z bardzo ugruntowaną i podobną w generalnym ujęciu kulturą polityczną i systemem wartości w Polsce i Niemczech. 

Należy mieć tylko nadzieję, że Putin nie zwariuje do tego stopnia aby używać broni atomowej...bo to byłby początek końca świata jaki znamy w ogóle. 

Wiem, że wielu czytelników się ze mną nie zgodzi. Sam ze sobą chciałbym się nie zgadzać w takich prognozach. Fakty niestety przemawiają na niekorzyść optymistycznych scenariuszy. A pod wzgląd biorę czynniki geopolityczne, ekonomiczne, polityczne, prawne (jak zerwanie przez Rosję umów dotyczących transparentności co do przemieszczania wojsk na swoim terytorium już kilka lat temu ) ale także czysto biologiczne - Putin ubolewał nad upadkiem ZSRR i pragnie wskrzesić rosyjskie imperium (a w 65 rocznicę zwycięstwa nad Niemcami wskazywał, że Polska powstała po wojnie jako niezależne państwo dzięki dobrej woli Stalina), jak każdy starzeje się więc kiedyś musi zacząć swoje dzieło. Okoliczności zdają się mu sprzyjać. Przeraża tylko to, że możemy być świadkami kontynuowania polityki faktów dokonanych, gdzie żadne państwo nie chwyci w obronie swych ziemi i wartości za broń...bo świat Zachodu zdaje się zatracił się w dekonstruowaniu siebie i sam sobie już przyznał prawo do nieistnienia. Paradoksalnie przed takim scenariuszem może nas uchronić neoliberalizm oraz amerykański religijny zelotyzm, który pchany chęcią zysku oraz obrony wartości demokracji napędzi na Zachodzie machinę wojenną zdolną wbić w kamasze leniwych Europejczyków. Być może będąc pod wrogim ostrzałem zdamy sobie sprawę,że brak wartości nie chroni przed konfrontacją. Co więcej to może być pierwsza wojna, która na stałe zawiąże militarny sojusz pomiędzy Polską i USA.

Niemniej wojna jest u naszego progu i nie wiedzę czynników, które wpłynęłyby na zmianę tej sytuacji.

Zamiast też koncentrować się na analogiach do przeszłości - które są wielką redukcją to skupiłbym się na tym co różni obecny, narastający, konflikt od poprzednich. Widocznym jest brak retoryki szowinistycznej w postaci jakiegoś kodu językowego naznaczającego przeciwników pod względem rasowym. Powstaje pytanie o fundamenty ideologiczne działań Putina, który przecież w Rosji ma poparcie społeczne. Nie można mówić w Rosji ani o naziźmie, ani o faszyźmie, ani o komuniźmie. Prostą konstatacją jest fakt, że Putin ma poparcie, ale na jakich czynnikach ideologicznych się ono zasadza? Być może Putinowi udało się "oderwać", "odseparować", ciało od ziemi, to znaczy człowieka od terytorium dzięki polityce rewizjonimzu wskrzeszającego idee terytorium z czasów ZSRR bez ideologii ZSRR. Co rzeczywiście zdaje się potwierdzać powszechną zgodę sił politycznych w Rosji na agresywne działania Putina. To z kolei oznaczałoby, że dominującą ideologią w Rosji stał się rewizjonizm terytorialny i na nim właśnie zasadza się całe umocowanie i autorytet wewnętrzny władzy Putina w Rosji. 

poniedziałek, 3 marca 2014

Kto ma prawo?

W związku z rozmową telefoniczną na linii wójt gminy wiejskiej - burmistrz Chojnic, trzeba powiedzieć dobitnie, panowie uprawiają sobiepaństwo. W koleżeńskiej rozmowie ustalili sobie, że Projekt Chojnicka Samorządność - czyli niezależna organizacja, nie będzie prowadziła spotkań w budynkach publicznych. 

Wszyscy łapiemy się za głowę i pytamy: czy to dzieje się naprawdę?

Dziś wójt Szczepański poinformował przez Radio Weekend ( http://www.weekendfm.pl/?n=48008&chojnice_-%C2%B4okragly_stol%C2%B4_pchs_zmiana_terminu ), że wraz z burmistrzem ustalili, że w roku wyborczym nie będą udzielać miejsca organizacjom politycznym. Śmieszne tłumaczenie, każda wymówka dobra. A sami czasami nie zajmują się polityką? Czy to znaczy, że w tym roku Pan Szczepański i Pan Finster nie startują w wyborach, stąd ta apolityczność? Dlatego mają prawo korzystać z budynków publicznych, a obywatelom tego prawa odmawiają?

Hipokryzja totalna, władza czerpie pełnymi garściami z tego co ma w zarządzaniu, ale obywatelom ogranicza możliwość partycypacji społecznej.

Życzę więc burmistrzowi i wójtowi, aby kiedy już nie będą u władzy nie spotykali się z tym co dziś fundują działaczom PChS.  

Wielokrotnie pisałem, że w Chojnicach z polityczności, z polityki władza czyni zarzut. Ponownie okazuje się, że tylko władza ma prawo do polityki i polityczności. Mieszkańcy mają być po prostu...posłuszni i opodatkowani.

Warto też przypomnieć jak to wyglądało w przeszłości z tą politycznością naszych włodarzy. Otóż w 2011 roku podczas konferencji prasowej w swoim gabinecie Arseniusz Finster oficjalnie powiedział, że popiera Platformę Obywatelską. Znalazł się tez wtedy na plakatach, na których to popierał ówczesnego wicestarostę Marka Szczepańskiego w jego kandydaowaniu do Sejmu. Podaję link: http://chojnice24.pl/artykul/11097/jaka-partie-popiera-finster-aktualizacja/ .






sobota, 1 marca 2014

Puszka Pandory

Putin otwiera puszkę Pandory. Jeśli dojdzie do zakwestionowania granic dla których gwarantem były światowe mocarstwa to podważone zostaną podstawy dotychczasowego porządku świata. Będzie to akcja bez precedensu od przynajmniej 50 lat. 

Podtrzymuję moją wcześniejsza tezę, jeśli dojdzie do interwencji sił zewnętrznych na Ukrainie, to jesteśmy u progu wojny w Europie, ale i prawdopodobnie na świecie. Pozostaje jedynie ufać,że będzie to wojna sił konwencjonalnych. Jeśli na Kremlu zapadła już decyzja o wojnie, to nie będzie kroku wstecz i żadne sankcje nie przestraszą Putina. 

Ten tragiczny bieg zdarzeń, to też wina Zachodu (w tym Polski), zbyt małego zaangażowania w ruchy wolnościowe na całym świecie. Świat zajął się po 2007 roku wychodzeniem z kryzysu ekonomicznego, a Putin w tym czasie zajmował się budowaniem armii. Na to są niestety twarde dane. W każdym razie żadne instrumenty presji międzynarodowej nie wywrą wrażenia na Rosji z tego należy zdawać sobie sprawę. I ponownie jak kilka tygodni temu pisałem, trzeba wzywać polskie władze do przygotowania nas na czas wojny, bo ta może zapukać do naszych granic. 

Jeśli dojdzie do zwarcia wojskowego na linii NATO - Rosja to mamy otwarty konflikt, którego terenem działań może się stać Polska już w pierwszym okresie działań wojennych. Prawdopodobny jest też scenariusz neutralizacji republik bałtyckich. 

Pamiętać też należy, że znaczne siły rosyjskie stacjonują na Białorusi i wraz z siłami białoruskimi przeprowadzały kilkakrotnie w ostatnich latach ćwieczenia ataku wyprzedzającego sił konwencjonalnych na Polskę. Apeluję do polityków z Warszawy o zdecydowane działania i postawienie w stan gotowości bojowej również Wojsko Polskie. 

Żołnierze Wyklęci na ziemi chojnickiej

Na początek tego skromnego posta, wyznać muszę moją winę. Przez lata działalności nie zdołałem zmobilizować ani siebie, ani nikogo poza mną, do upamiętnienia Żołnierzy Wyklętych w Chojnicach. W tym roku nie będzie też Marszu, dotąd też go nie było. Jest to naprawdę zawstydzająca sprawa, ale i wyzwanie na przyszłość. Nasi lokalni "prawicowcy" wyjechali dziś do miast takich jak Bydgoszcz, Starogard Gd, Tuchola (gdzie Arcana Historii dziś wraz z PiS-em organizują obchody: http://tokis.pl/?p=15740). Naprawdę szkoda, że nie zebraliśmy się w sobie, aby w Chojnicach urządzić porządny Marsz. Temat Żołnierzy Wyklętych jest traktowany w Chojnicach jak gorący ziemniak i nikt go nie podejmuje poza Arcanami Historii i kibicami MKS Chojniczanka. Mało kto wie, że oddziały V Wileńskiej Brygady Kawalerii mjr. Zygmunta Szendzielarza "Łupaszko" działały od 1946 roku przede wszystkim na ziemi chojnickiej i tucholskiej. 

W 1946 roku na ziemię chojnicką trafiły oddziały V WBK mjr. "Łupaszko" po przekroczeniu linii Wisły. Przykładowo w sierpniu 1946 roku 3 szwadron V WBK pod dowództwem ppor. "Zeusa" weszła do miejscowości Funka na północ od Chojnic, gdzie pozostała przez jeden pełny dzień. Po czym zdecydowano o przeprowadzaniu akcji zaczepnej wobec komunistycznych sił bezpieczeństwa. Rankiem 20 sierpnia 1946 roku przeprowadzono błyskawiczną akcję na trasie Chojnice - Kościerzyna. Zdobyto ciężarówkę "Społem", której pracowników na czas akcji postanowiono przetrzymać w lesie pod strażą. Żołnierze ppor. "Zeusa" udali się do Brus, gdzie przeprowadzono konfiskatę pieniędzy w spółdzielni "Las". Następnie żołnierze wkroczyli na pocztę i zajęli posterunek Milicji Obywatelskiej. Tam też skonfiskowano broń automatyczną, obyło się bez walki, bowiem milicjanci byli całkowicie zaskoczeni niespodziewaną wizytą żołnierzy "Łupaszko". Po wywiezieniu towarów z miejscowej "Samopomocy Chłopskiej" żołnierze "Zeusa" udali się do lasu w okolice Chojnic, aby odebrać pozostawionych tam wcześniej pracowników "Społem", skąd odjechali w stronę Bytowa. Pracowników "Społem" puszczono wolno i oddano im auto po wcześniejszym rozładowaniu towarów. Ta relokacja oddziału pozwoliła też na uniknięcie obławy UB, która była zorganizowana w lasach pomiędzy Chojnicami i Brusami. Na teren powiatu chojnickiego oddział "Zeusa" wrócił we wrześniu 1946 roku, gdzie wchodzą przez miejscowość Kaszuba głębiej w lasy ziemi chojnickiej napotkał na patrolu nad Zbrzycą patrol milicjantów z Brus- tych samych, których rozbrojono w sierpniu. Okazalo się, że milicjanci Ci byli w pełni chętni do współpracy z V WBK i podsunęli pomysł kolejnego ataku na przedsiębiorstwo "Las" w Brusach. Tak jak poprzednio oddział zarekwirował ciężarówkę na trasie Brusy - Chojnice i błyskawicznie zajechał do przedsiębiorstwa "Las", gdzie z kasy przedsiębiorstwa odebrano prawie milion złotych pozostawiając pokwitowanie (partyzanci ufali, że po wojnie te pieniądze zostaną rozliczone jako wydatki "wojenne"). Oddział udał się do Kosobud, skąd po porzuceniu ciężarówki pieszo skierowano się na Czersk i dalej do Legbądu, gdzie oddział wszedł w głębokie lasy. Pobieranie pieniędzy z kas komunistycznych przedsiębiorstw łączyło się z doktyną jaką przyjęli żołnierze "Łupaszki", a mówiła ona, że oddział nie będzie pobierał żadnych pieniędzy i środków od miejscowej ludności bazując jedynie na konfiskacie pieniędzy i środków należących do komunistycznego reżimu. 

Pod koniec września 1946 roku oddziały Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa z Chojnic zorganizowały obławę na wieleńskich partyzantów w okolicach Leśna, gdzie doszło do egzekucji na współpracownikach resortu bezpieczeństwa. Żołnierze "Łupaszko" zostali zdradzeni przez jednego z mieszkańców wsi, który powiadomił milicję w Brusach o incydencie, a ta z kolei chojnicką UB-ecję. W godzinę po tej informacji chojniccy bezpieczniacy byli gotowi do interwencji. 25.09 funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa z Chojnic i Czerska w sile ok.100, dotarli do siedzib 3 i 5 szwadronu V WBK. Przed obławą w ręce partyzantów wpadł jeden z UB-eków ze zwiadu jaki komuńsci puścili w las. Po przesłuchaniu UB-ekażołnierze Armii Krajowej nie dowiedzili się od przesłuchiwanego o nadejściu obławy, po prostu UB-ek nie jej nie zdradził. 

Zadecydowano natychmiastowo o ewakuacji, żołnierze wybiegli z zajmowanych zabudowań przez łąkę, gdzie byli już pod ogniem broni automatycznej. W wyniku tej potyczki partyzanci stracili 4 żołnierzy i była to największa strata V WBK w czasie działań na Pomorzu. We wspomniany starciu lekko ranny został szef chojnickiego Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego. 

Ten skromny fragment historii pokazuje jak mało znana jest historia V WBK AK na terenie powiatu chojnickiego. Kilka lat temu Arcana Historii przeprowadziły rekonstrukcję wraz z Trójmiejską Grupą Rekonstrukcji Historycznych odbicia więźniów z PUBP w Chojnicach. Być może w przyszłości powtórzymy podobne akcje, a na pewno nie zapomnimy w przyszłym roku o Marszu Pamięci o Żołnierzach Wyklętych!


piątek, 28 lutego 2014

Stół Finstera

Projekt Chojnicka Samorządność proponował Okrągły Stół w sprawie bezpieczeństwa w Chojnicach (drogowego szczególnie oraz rozwiązań komunikacyjnych w tej sprawie). 
Działacze PChS mieli świetny pomysł, aby zorganizować spotkanie w budynku gminy wiejskiej Chojnice, a tam, niejako na neutralny grunt, planowano zaprosić burmistrza Finstera, mieszkańców i odpowiedzialnych za kwestię bezpieczeństwa urzędników.

Do tego spotkania nie dojdzie. Bo wójt Szczepański odmówił sali stowarzyszeniu PChS, po telefonicznych żądaniach ze strony burmistrza Finstera, który naciskał na wójta. To tylko pokazuje z czym mamy do czynienia w Chojnicach. Z hucpą polityczną, a Finster jak zawsze wymusza na wszystkich wkoło aby się mu podporządkowali. Niech pomarzy. Dla burmistrza nie liczy się bezpieczeństwo mieszkańców tylko jego osobiste gry polityczne.

To jest kolejny akt kompromitacji w trakcie łabędziego krzyku rozpaczy przed zrzuceniem ze stołka. Takie standardy panują za wschodnią granicą. W Chojnicach nikt przez władze nie jest poważnie traktowany, ani organizacje pozarządowe, ani obywatele. Sobiepaństwo dosłownie. 

Do kogo następnym razem zadzwoni na skargę?

Mała ilustracja do zdarzenia, autor Radek Sawicki:


I ekranizacja, kultowego już, "telefonu chojnickiego":

http://www.grapheine.com/bombaytv/agence-en-a022f692b84e1cfbc387246685a84e6d.html

środa, 26 lutego 2014

Polityka życia

Powracające pytanie o to dokąd zmierza świat, jest niezwykle inspirujące. 

Ponieważ świat jest kulturą, a kultura światem (człowieka) to wiążąc jej stan i dotychczasowy rozwój w sferze niematerialnej i materialnej można się pokusić o pewne nieśmiałe predykcje. Wiele jest oczywiście szkół, autorów i teorii na które musiałbym się zacząć powoływać, ale postaram się to co mam do powiedzenia podać w najbardziej skondensowanej i zrozumiałej (równiez dla mnie) formie jak tylko będę potrafił.

Istotą wielu ruchów społecznych i rozwoju od końca XIX wieku były ruchy emancypacyjne. O ile z pewnością na polu emancypacji wielu grup społecznych, a nawet klas, wiele przed nami, to wkraczamy w nowy okres w którym pojęcie porządku świata zostanie zastąpione samorealizacją w warunkach globalnych opartą o ciągłe redefiniowanie tożsamościowych odnośników etycznych. Świat rozpinający się w realiach kapitalizmu pomiędzy dywersyfikacją kulturową (wzrastającą w ujęciu towarowym wartością różnic kulturowych rozumianych jako towar wymiany) przy jednoczesnych trendach globalizacyjnych - skracających dystans, zwiększających strumień informacji, budujących społeczeństwo zanurzone w sieci technologicznych powiązań, czyli słowem przy trendach unifikujących będzie podlegał coraz szybszemu rozwojowi technologii, któremu będzie towarzyszyła zmiana ludzkiej tożsamości. Prędkość i efektywność staną się istotą rozporządzania życiem, do lamusa odejdzie etos klasy próżniaczej życia w świecie dla przyjemności. 

Dokona się prawdopodobnie bardzo szybka pauperyzacja klas społecznych, które nie dostosują swej tożsamości do dynamiki przemian globalnych i niechybnie w tym procesie te grupy czeka anihilacja, której nikt nie zdoła przeciwdziałać. Będziemy mieli do czynienia z laicyzacją o której dziś ze strachem myślą wszystkie kościoły świata. Przesunięcie życia duchowego z zewnątrz do wewnątrz będzie związane z rozumieniem procesu samorealizacji i samorządzenia. Poszczególne jednostki na bazie społeczeństwa sieci w którym będzie dominował dyskurs wiedzy, niczym zmaterializowana wersja utylitaryzmu, będą na bazie świadomości swej wolności poza dogmatem narzucania znaczeń pojęciom, które dziś władają emocjami rzesz ludzkich, prawem i państwem samym sobie. 

Struktura społeczna nie ulegnie rozpadowi wraz ze wzrostem atomizacji społeczeństwa, wręcz przeciwnie, prawdopodobnie na bazie wzrostu znaczenia wielokulturowości przy silnych trendach kapitalistycznej unifikacji dokona się jeszcze szersza personalizacja specjalizacji cennych z punktu widzenia kapitału. Efektem tego będzie zwiększanie znaczenia więzów społecznych przy symultanicznym wzroście miejsca i wartości poszczególnej jednostki ludzkiej w świecie. 

Powodzenie takiego scenariusza będzie zależało od zakresu dostępu do wysokich technologii, każdej poszczególnej jednostki. Możliwość szumnej samorealizacji będzie związana też z jednoczesnym wzrostem znaczenia edukacji poza instytucjonalnej polegającej przede wszystkim na wypięciu priorytetów nauczania z korpusu dominującego dyskursu w nauce. O ile nie zaniknie pojęcie "wiedzy obiektywnej", o tyle dążenie do niej nie będzie wiązane z zabezpieczeniem dominującego w nauce paradygmatu. Rozstrzygnięciem o znaczeniu pracy ludzi nauki oraz osiągnięć naukowych wolnych strzelców nie będzie kolejny dyplom, habilitacja itd. a zwyczajnie obiektywna wartość przedstawianej pracy do której każdy uzyska wolny dostęp.

Sieć, a my w niej, będzie miała tę ogromną zaletę, że wszystko będzie przejrzyste. Transparentne na wskroś. 

Świat nie stanął w XXI wieku w miejscu, a co więcej historia nie dobiła swego końca. Człowiek jeśli zrealizuje plan polityki życia już niedługo będzie istotą...całkowicie nieśmiertelną, najpierw każdy w ujęciu takim w jakim to dziś myślimy o tych którzy postawili sobie za życia pomnik ze spiżu swymi dziełami, takie pomniki będzie w stanie każdy postawić dzięki przemianom jakie nadchodzą. Dalej jednak człowiek uniknie...śmierci. Nie dzięki kościołowi i wierze, ale dzięki wytworom własnego umysłu. Prawdopodobnie ciało, które daje nam tyle przyjemności, bólu i utrapień pozwoli nam jednak samodzielnie przenosić naszą świadomość w świat wolny od dzisiejszego rozumienia materii. 

Taki świat to nie matrix, to realna możliwość do której ludzie dążą od dziesiątków tysięcy lat...Kto wie, może ktoś z nas załapie się na ten piękny scenariusz...

wtorek, 25 lutego 2014

Bal-tur-miał

Bal - zabawa taneczna.
Tur- wielki zdrowy zwierz z herbu Chojnic
Miał - czas przeszły bo bal się skończył.

Wszyscy pamiętamy "wspaniały" pomysł budowy Balturium za dziesiątki milionów złotych, którym tak się nasz burmistrz od dłuższego czasu chwalił. Trzeba powiedzieć wprost to był Jego flagowy projekt związany też niejako z Jego programem wyborczym z poprzedniej kampanii - to miała być kadencja kultury! Nie wiem czy ludzie działający w obszarze kultury w Chojnicach to odczuli, bo wydaje mi się, że tylko ci z sektora sportowego, a konkretniej piłki nożnej. 

Jak można wydawać publiczne pieniądze, ogromne pieniądze, na projekt, który według dzisiejszej oceny już nie tylko samego burmistrza Finstera, ale i Jego urzędników nie miał większej szansy powodzenia? Wydano, przypuszczam, setki tysięcy złotych na podejście do tego tematu. Na projekt, na opracowanie, na konferencje, na pracę urzędników. Jeszcze kilka tygodni temu słyszeliśmy zachwyty burmistrza i peany na cześć idealnego pomysłu jakim jest Balturium Chojnickie Centrum Kultury. 

Tylko, że to Centrum, którego istnienie miało się wręcz zasadzać na osobie dyrektora Krajewicza z Chojnickiego Domu Kultury nie powstało również dlatego, że nie wpisano do projektu żadnego, podkreślam, żadnego partnera z państw darczyńców! Czy to się komuś mieści w głowie? Przecież, kiedy zatrudniano Pana Krajewicza, to słyszeliśmy,że ten poliglota właśnie po to jest zatrudniany aby zagwarantować swoją osobą współpracę przyszłego Balturium z krajami skandynawskimi skąd miały przypłynąć fundusze. Nie przypłynęły i nie przypłyną. 

Urzędników nie należy winić. Oni nie tworzą miejskiej polityki i nie wyznaczają priorytetów. Winny jest jeden człowiek - burmistrz Finster, winny jest zaistniałej sytuacji. ChDK stoi bez schodów, w można by rzec ruinie, bo "myślał kogut o niedzieli". Pytam się co teraz? Co teraz z ChDK. Skąd weźmiecie pieniądze i co jeszcze wymyślicie w Chojnicach Panowie Władzy? Dokąd jeszcze wyciągniecie rękę i w swoim pożyczkowym amoku wydacie realne pieniądze na bezużyteczne w sumie projekty?

W ciągu tego okresu, kiedy miasto żyło ekscytacją budowy Balturium, główny jego mieszkaniec miał po prostu karnawał medialny. Stąd moje podsumowanie w postaci przeinaczenia nazwy Balturium, bo rzeczywiście wydaje się, że Bal - tur - miał, a teraz przyjdzie ciężki czas...tłumaczenia się z popełnionych błędów. Choć ja osobiście uważam, że burmistrz nie popełnia błędów, tylko zwyczajnie w sposób umyślny manipuluje opinią publiczną. A to co zrobił burmistrz na sesji Rady Miejskiej informując radnych,że miasto ubiega się o 60% dofinansowania do projektu, a nie o 85%, to zgodnie z logiką dalszej jego wypowiedzi o skali tego dofinansowania, zasługuje tylko na jedną etykietę: kłamstwo. 

Smutny jest też obraz chojnickiej gospodarki widziany przez pryzmat tego zdarzenia. Nie dali pieniążków z zewnątrz, a tutaj nawet już symbolicznie schody skute. I co dalej, dokąd pójdziecie żebrać? Gdyby miasto prowadziło rozsądną politykę gospodarczą, to z pewnością można by było własnymi siłami budować obiekt, który spełniałby chojnickie, bo nie koniecznie skandynawskie, potrzeby. Obawiam się też, że jeden z trybików maszynki wyborczej burmistrza Finstera właśnie przestał działać...Właściwie to się nie obawiam, ale żal, że miasto wydało potężne pieniądze na przygotowania do inwestycji o której dziś władający tym miastem mówią, że ona nie miała szans...Zabawa dla zabawy? To może następnym razem niech sponsorem takich wydatków będzie burmistrz Finster.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Polityczna masturbacja

Media w Chojnicach zostały zaangażowane do walki na polu politycznym. Szczególnym tego przejawem jest w ostatnim czasie nagły wysyp afer związanych z ludźmi świata opozycji w Chojnicach. Afer jak się okazuje - medialnych.

Władza robi sobie dobrze - to znaczy ta czwarta władza (media) dogadza tej pierwszej (wykonawczej), drugiej (uchwałodawczej) i tej trzeciej (wymiarowi sprawiedliwości). Tak w Chojnicach dochodzi na oczach ludzi do nieobyczajnego zachowania władzy, która się masturbuje po prostu. Wskazuje to też, na to, że w Chojnicach ludzie władzy - władz, są naprawdę przejęci wizją utraty posad, wpływów itd. w momencie kiedy środowiska opozycyjne dojdą do władzy. I słusznie się obawiają, bo każdy będzie równy w obliczu prawa. Wiele się zmieni.

Wracając do mediów i ich angażowania się w sprawy polityczne. Przecież to co robi "Czas Chojnic" i "Radio Weekend" to ewidentna polityczna lekkość obyczajów. "Czas Chojnic" zaatakował mnie, "Tygodnik Tucholski" zaatakował Krzysztofa Szulczyka, potem atak na Andrzeja Mielke, teraz słyszymy o chojnickim chirurgu Ireneuszu Osowickim, któremu podobno coś się zarzuca, ale co? Czy ktoś to wie?

W sprawie Andrzeja Mielke oczywistym wydaje mi się udział czynnika intencjonalnego strony trzeciej. Andrzej Mielke od lat chadza na basen, chcąc znaleźć na niego haka, można było tego dnia upozorować wszystko, a świadków podstawić. Przecież z tym nie ma w Chojnicach większego problemu - z podstawianiem świadków.

W przypadku Ireneusza Osowickiego sprawa też nie wygląda na jednoznaczną. W mediach są sprzeczne informacje. Co tak naprawdę się zarzuca nie wiadomo, wiadomo tylko, że jakieś niejasne procedury obowiązują wobec kontrahentów i pracowników w szpitalu - tak mi się wydaje, to moja opinia. Jest już jednak dorobiona gęba. 

W całym tym narastającym chaosie jest jednak matryca stałego układu. Jest ona oparta o kluczowe postaci, takie jak Arseniusz Finster, ale i ludzi, których nazwisk w mediach nie uświadczymy. Po prostu klasa władająca w Chojnicach trzyma się stołka, nie zezwala na krytykę, jest niechętna obywatelom, zamknięta w swych kręgach i tracąca de facto kontakt z rzeczywistością i społeczeństwem, które to społeczeństwo sprowadzone jest do roli automatu wyborczego i płatnika podatków oraz masy, którą się na bieżąco okłamuje i której emocjami i zachowaniami dowolnie się manipuluje.

Ci którzy zaczynają chwytać po narzędzia prowokacji, czarnej propagandy, zaczynają się zapędzać. Zapominając przy tym, że sami też mają rodziny, też pracowali lata na swój wizerunek i być może kiedyś dla społeczeństwa. Czy chcieliby będąc w opozycji podlegać presji, którą teraz wywołują na opozycję? Zapytam wprost, czy chcieliby abym złapał tę spiralę jaką nakręcają w ręce i nakręcił ją na wyższe obroty? "Amunicji" przez lata, do obrony, zgromadziłem tysiące, dlatego doradzam drugiej stronie więcej rozwagi w działaniu.

Ludzi opozycji będę bronił wszelkimi możliwymi i niemożliwymi środkami. I jeśli wydaje się komuś, że będzie bezkarnie zastraszał członków PChS telefonami, smsami czy środowiskowym ostracyzmem, to niech się ten ktoś przygotuje do tego co robi naprawdę dobrze. Bo nie będzie nadstawiania drugiego policzka.

To będzie ciężka kampania. Poparcie dla PChS nieustannie rośnie, a dla burmistrza od dłuższego czasu spada. To budzi frustrację i ataki na PChS. Poza złośliwościami burmistrz nie ma żadnych merytorycznych argumentów dla odparcia krytyki wystosowanej przez nasze środowisko. Nie mam zamiaru być buńczucznym, ale zapewniam, że my te wybory wygramy - jako środowiska opozycyjne, nie tylko jako PChS. Dlatego już dziś apeluję i ostrzegam ludzi władzy, aby powstrzymali się w swych prowokacjach i ciemnej zakulisowej grze, żeby odpuścili sobie ewentualne naciski na służby i wymiar sprawiedliwości, bo jest wielka szansa, że te wybory przegrają.

Jest też z tego wszystkiego taki smutny wniosek,że gdyby obecna władza była uczciwa, to prowadziłaby uczciwą grę polityczną w oparciu o uczciwą wymianę argumentów. Niestety mają widocznie tak wiele na sumieniu,że w obronie swych stołków posuwają się co miesiąc o krok dalej, aż okaże się, że są na drodze z której nie będzie już powrotu...

sobota, 22 lutego 2014

Dzieje Powiatu na celowniku

Wyszedł I tom Dziejów Ziemi i Powiatu Chojnickiego. Jakże się ucieszyłem, że autorzy powołali się na moje artykuły. 

Jest niestety jeden szkopuł, bo autorzy z pewnością nie wiedzieli, że powołują się na moje artykuły. Kiedy przejrzałem treść i bibliografię tej pracy, to nie znalazłem żadnego przypisu, żadnej wzmianki bibliograficznej odnoszącej się do osób z kręgu Arcan Historii, a to jednak obecnie paru doktorów, a to przecież artykuły, które wyszły spod naszej ręki, które były oparte na materiałach źródłowych, na rzetelnych badaniach. Często były to zagadnienia, które badaliśmy jako pierwsi w naszym powiecie. Nic to jednak, pomyślałem, że znajdę odwołania do osób niekoniecznie związanych z naszym środowiskiem, ale jednak z ludźmi nie należącymi do kręgu władzy. Niestety, takich odwołań nie ma. Dlatego pada moje pierwsze oskarżenie wobec tej pracy, że ma ona charakter polityczny i autorzy bardzo wybiórczo (i pobieżnie) potraktowali zarówno kwerendy biblioteczne jak i archiwalne. Stosując się, jak zarzucam, podczas tych kwerend kluczem politycznym. 

Oto mój dowód. W książce nie ma ani jednego odwołania do żadnego z moich kilkudziesięciu artykułów naukowych i popularno - naukowych jakie pisałem pod własnym nazwiskiem i które publikowane były w przeróżnych chojnickich i poza chojnickich czasopismach. Jest natomiast artykuł autorstwa Henryka Wieliczko, czyli de facto mój artykuł bo taki sobie przybrałem pseudonim pisząc o Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Chojnicach. W bibliografii (zdjęcie zamieszczam), znajduje się odwołanie do trzech moich artykułów. Stąd mój wniosek, że w Chojnicach lokalni autorzy związani z władzą i autorzy z zewnątrz piszą na zamówienie władzy historię pod klucz polityczny nieuwzględniający osób władzy niewygodnych. Jest więc tak: artykułów Marcina Wałdocha (i być może innych osób związanych ze środowiskami opozycyjnymi) nie ma, one nie istnieją, ale już artykuły Marcina Wałdocha (a nikt nie wie, że to ja je napisałem) pod pseudonimem Henryk Wieliczko używa się jako podstawy do pisania historii naszego powiatu. Podobnie zresztą postąpiono przy pisaniu Dziejów Chojnic

Mamy więc do czynienia z pisaniem historii na polityczne zamówienie. 

Teraz coś co powinno zawstydzić tak historyków - autorów, jak i redaktorów Dziejów Ziemi i Powiatu Chojnickiego. Jak można nie sprawdzać wiarygodności źródeł oraz autorów tekstów na które się powołują autorzy? Czy jako narzędzie weryfikacji wiarygodności wystarczy tylko prosta konstatacja, że to nie są ludzie przeciwni władzy? Przyjąłem pseudonim Henryk Wieliczko. Kim był Henryk Wieliczko pod którego pseudonimem pisałem o UB-ekach?

Otóż przybierając ten pseudonim zrobiłem to całkowicie rozmyślnie, wiedziałem,że nikt w Chojnicach nie będzie traktował poważnie artykułów o UB-ekach, jeśli podpisze się pod nimi Marcin Wałdoch, wtedy uwaga skupi się na autorze, a nie na treści. Dlatego postanowiłem upamiętnić dzięki skromnemu zabiegowi też bohatera należącego do panteonu bohaterów Żołnierzy Wyklętych. W 1946 roku ppor. Henryk Wieliczko będący dowódcą jednego ze szwadronów V Wileńskiej Brygady Kawalerii (pod dowództwem mjr Zygmunta Szendzielarza, ps. "Łupaszko") działał na ziemi chojnickiej, a więcej nawet, przeprowadził atak na Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Chojnicach. Cieszę się, że nazwisko żołnierza AK mogło po latach znaleźć się na kartach książki w której autor powołuje się na "jego" artykuł. 

Według mnie, to co wykazałem powyżej stawia Dzieje Powiatu Chojnickiego w świetle skandalu, a na pewno w szeregu prac pisanych na polityczne zamówienie. Niemniej wiem jak wielkim wysiłkiem jest pisanie i podziwiam tę ciężką pracę autorów i redaktora, ale wszyscy oni ośmieszyli się bo wyszło na jaw, że tak samo jak i Dzieje Chojnic , Dzieje Powiatu Chojnickiego były pisane na zamówienie polityczne. Czy władza ma prawo wydawać publiczne pieniądze na pisanie historii według swojej wizji, na przenoszenie na karty historii nazwisk tylko wybranych osób i to nie przez wzgląd na merytoryczność ich prac, ale przez wzgląd na nazwiska? 

Radzę też weryfikację wszystkich pozostałych autorów z bibliografii. Pomogłem w sprawie Henryka Wieliczko, resztę pracy pozostawiam teraz autorom i redaktorowi...Cieszę się też, że książka wyszła i mojej pracy nie wymaże się z kart historii przez wzgląd na moje nazwisko. Nadal też będę kontynuował pisanie pod pseudonimami. Również do pism naukowych, bo to tylko gwarantuje jakiś stopień obiektywności w ocenie mojej pracy w chojnickim środowisku. Co z drugiej strony jest też przerażające i pokazuje w jakim strasznym czasie przyszło nam żyć. Czy to nie są czasy analogiczne do czasów PRL-u? Do czasów wręcz stalinowskich? Zastanówcie się drodzy czytelnicy...

Podejrzewam też, że owi historycy nie wiedzieli kim był Henryk Wieliczko i tylko dlatego uwzględnili jego artykuły w bibliografii ;) Gdyby ktoś z nich skojarzył imię i nazwisko z Żołnierzem Wyklętym, pewnie jego imię i nazwisko nie znalazłoby się na kartach tej...historii.


Skan strony Dziejów Ziemi i Powiatu Chojnickiego z wykazem moich artykułów pisanych pod pseudonimem Henryk Wieliczko.


Skan okładki

czwartek, 20 lutego 2014

Ukraina - będzie eskalacja?

Miesiąc temu w poście pod tytułem "Ukraina - i co dalej?" napisałem, że dojdzie do pacyfikacji, a wystąpienia na Majdanie skończą się rzezią. Nie ma dla politologa nic gorszego jak przewidzieć takie zdarzenia. Wolałbym się po prostu mylić. Całość tekstu sprzed miesiąca pod tym linkiem: http://polityka-chojnice.blogspot.com/search?q=ukraina

Co się stało na Ukrainie i co będzie się działo?

Przede wszystkim protesty wybuchły na bazie gospodarczej, kiedy okazało się, że Janukowycz nie podpisze umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, potem dopiero zaczęły się pojawiać postulaty polityczne,kiedy opozycja zaczęła być traktowana na Majdanie pałkami. Kiedy Janukowycz wpadł na pomysł sprzedania Rosji ukraińskich długów myślał, że osiągnął sukces, a Majdan w radości za tani gaz rozpierzchnie się do domów, ale było już za późno, pies raz uderzony nie zapomina o ciosach, które otrzymał, a władza traktuje Ukraińców jak zwierzęta niestety. 

Kiedy konflikt narastał i pojawiły się ofiary śmiertelne protestujący do swych postulatów włączyli wezwania do zmiany konstytucji na której zbudowany jest ukraiński system prezydencki, te zmiany miały być w kierunku ustanowienia ustroju opartego o system parlamentarno - gabinetowy z mniejszą rolą prezydenta. Gdy już sporządzono stosowane propozycje zmian do konstytucji, przewodniczący ukraińskiego parlamentu nie zgodził się na ich przyjęcie i walki wybuchły ze zdwojoną siłą na nowo...

Według analityków Ośrodka Studiów Wschodnich jedyny teraz scenariusz, który ograniczałby możliwość eskalacji konfliktu to ustąpienie Janukowycza. Wydaje mi się, że to nie jest jedyny scenariusz, a ustąpienie Janukowycza nie ma już nic na celu. Ustępować mógł miesiąc temu, teraz jest za późno. Ukraińcy zrozumieli, że muszą przebudować całą strukturę państwa w którym zbyt wielka władza spoczywa w prezydenckich rękach, a nikt przecież nie ma gwarancji,że następny prezydent nie będzie jeszcze większym despotą jak obecny przy takim systemie politycznym w jakim funkcjonuje Ukraina. 

Za kulisami sporu na linii obywatele - władza na Ukrainie jest też, jak w każdej rewolucji, podłoże materialne, nie chciałbym być tutaj wyznawcą materializmu historycznego jako siły napędowej dziejów, ale ciężko nie zauważyć instrumentów Doktryny Szoku o której pisała Naomi Klein. Wielcy oligarchowie ukraińscy, ale też wielki kapitał zachodni przede wszystkim stawiają na wolny rynek w ujęciu doktryny neoliberalnej ze szkoły Friedmana. Konflikt więc rozgrywa się na dwóch płaszczyznach - obywatelskiej i ekonomicznej, czyli w sferze emancypacji politycznej i gospodarczej (gospodarczej w rozumieniu neoliberałów). Ukraińcy chcą po prostu godnie żyć, a że jasnym jest, iż poziom życia jest największy w krajach, które cieszą się największymi swobodami politycznymi to zaczęli walczyć o prawa polityczne. 

Przypuszczam, że dojdzie do dalszej eskalacji konfliktu, a przypadek Syrii, gdzie Asad morduje od lat jest tylko świadectwem w jak wielką inercję wpadł cały Zachód. Nie chciałbym być złym wieszczem, ale od Bałtyku do Morza Czerwonego istnieje dziś strefa konfliktu o niezwykłej od dziesiątków lat intesywności, która przeniesie się i do Europy. Państwa - pionki - takie jak Ukraina, Syria są rozgrywane przez bloki państw skupionych wokół USA i Rosji. 

Naturalnym jest, że "wielkim" tego świata chodzi o wdrożenie kapitalizmu i westernizacji życia w tym paśmie państw. Ukraina przeżywa Doktrynę Szoku w skali początkowej, jeśli konflikt utrzyma się w granicach Ukrainy bez oficjalnego zaangażowania sił zewnętrznych to należy się spodziewać scenariusza podobnego do tego znanego z okresu polskiej transformacji, przy dużo wyższej liczbie zabitych. Jeśli będzie ingerencja sił zewnętrznych (a podobno już jest w jakimś stopniu), to możemy się spodziewać konfliktu na skalę wykraczająca poza Ukrainę, a na pewno angażującą siły spoza Ukrainy w działania wojskowe. W wymiarze ekonomicznym efekt scenariusza pierwszego będzie taki, że Ukrainę będą czekać neoliberalne reformy bez rozliczania dzisiejszych zajść, w drugim scenariuszu Ukraina stanie się Bałkanami z lat 90 - tych zaraz przy granicy z Polską co też doprowadzi do destabilizacji sytuacji politycznej w Europie. 

Najgorsze jest to, że padły ofiary śmiertelne - zastrzelone przez siły rządowe, czego Europa Środkowa nie widziała od pół wieku, tutaj nie ma już dla nikogo kroku wstecz, a perspektywa przyszłości jest na tyle wyrazista, że rządzącym w Polsce proponowałbym poważne działania zmierzające do ochrony naszego życia na wypadek...wojny. Jest to niestety efekt nie tylko starć państw ze wspomnianych bloków, ale też niejako reperkusja kryzysu ekonomicznego, który trawi świat od 2008 roku. Taki jest neoliberalizm, albo wchłania kolejne rynki Doktryną Szoku, albo następuje implozja systemu. Właśnie obserwujemy jak neoliberalizm walczy o przetrwanie.Z drugiej strony wiadomo, że Rosja też walczy o przetrwanie swej polityki neoimperialnej.

I jeszcze jedno, żadnego podziału Ukrainy nie będzie.

wtorek, 18 lutego 2014

Od poddaństwa do uczestnictwa

Wielokroć usłyszeć można jak w odpowiedzi na nawoływanie do uczestnictwa w życiu politycznym, do partycypacji społecznej padają słowa krytyki wskazujące na biedę, niechęć i ogólną bierność. Coś na zasadzie - dajcie ludziom pracę, a nie wygłaszajcie frazesów o budżetach obywatelskich, inicjatywach uchwałodawczych, czerwonych gwiazdach, przedszkolach,konsultacjach społecznych itd. Po prostu dajcie ludziom chleba i pracy!

Doskonale rozumiem taki punkt widzenia, ale jest on błędny i służy jedynie jako argument tym, którzy obecnie znajdują się przy władzy. Otóż brak przejrzystości działań na szczeblu samorządowym, brak zainteresowania obywateli swoim losem, brak instrumentów artykulacji politycznej, brak grup interesów i nacisków poza tymi skupionymi w kręgach władzy sprawia, że lekko licząc ok. 70 % społeczności lokalnej nie ma żadnej reprezentacji w ciałach politycznych i ustrojowych!

Dlatego należy nawoływać, aby od poddaństwa w którym znajduje się większość z nas przejść do uczestnictwa. Poddaństwo w wymiarze sfery publicznej wiąże się właśnie z biernością wobec życia politycznego naszej społeczności. To powoduje, że rządzący czują się jak u Kazika w piosence "Gdy nie ma dzieci w domu". Robią ze wspólną przestrzenią co tylko uważają za wygodne i korzystne dla siebie. Choć z drugiej strony ciężko ich o coś winić, po prostu społeczeństwo - my w dużej mierze pozwalamy im na to. 

Jak przejść od poddaństwa do uczestnictwa? Po pierwsze należy zacząć się interesować tym, kto jest radnym miejskim czy gminnym, powiatowym, kto jest naszym reprezentantem na szczeblu samorządu wojewódzkiego. Po drugie ogólnie musimy nawoływać siebie nawzajem do zaangażowania, do uczestnictwa w życiu społecznym. Sami też zacznijmy się organizować. Zauważyłem, że w Chojnicach działa bardzo mało samodzielnych stowarzyszeń. Nie zreszeszamy się. To smutne. 

W momencie w którym wzrasta uczestnictwo obywateli w życiu publicznym, wzrasta też stopień zamożności i jest to udowodnione, dowiedzione naukowo. Dlatego nie dajmy sobie wmówić tez o "zmęczeniu i biedzie", bo to są tezy oparte na teorii błędnego koła - nieuczestniczący bo biedni - biedni bo nieuczestniczący. 

Działajmy! Zróbmy ten krok i porzućmy społeczne i polityczne zniewolenie! 

niedziela, 16 lutego 2014

O polskość

Praktycznie cały XX wiek był to festiwal nacjonalizmów zogniskowany w monopartyjnych systemach totalitarnych takich jak we Włoszech, Niemczech, Rosji, a później w satelickich krajach ZSRR taki jak Polska Rzeczpospolita Ludowa. 

Na tej bazie utarło się często myślenie, które neguje możliwość kreowania naszej tożsamości  w oparciu o kategorie narodowe. I przyznam, że też mam krytyczne nastawienie do rozpatrywania znaczenia pojęcia polskość w ujęciach historycznych, czyli w odwołaniach do wielkiej Rzeczpospolitej Obojga Narodów czy II RP. Koncepcja polskości pomimo tego, że jest zakorzeniona w przeszłości i opiera się kulturowo na potężnym gmachu dokonań naszych przodków w różnych dziedzinach życia, to jednak nie może być definiowana w oparciu o te kategorie, które nie przystają już do wyzwań globalizacji. 

Mówienie o polskości jest często odbierane jako obciach. Dziś młodzi ludzie pragną być cool, zamiast być ludźmi honoru i prawdy. Ale czy to źle o nich świadczy? Myślę, że nie. Bo nie odwrócimy trendów globalnych, takich przede wszystkim jak mega popularność kultury amerykańskiej i nie zdejmiemy z piedestału języka angielskiego jako lingua franca dnia dzisiejszego dla świata. 

Jak więc bez budowana znaczenia pojęcia polskość w oparciu tylko o kategorie historyczne budować na tyle atrakcyjny obraz polskości, aby stawał się kategorią postaw i zachowań pożądanych, a wręcz atrakcyjnych dla nas Polaków i dla ludzi innych kultur?

Drogą właściwą na pewno nie jest szowinizm ten doprowadziłby tylko do powtórki tragedii z historii. Wydaje mi się, że dobrym kursem na polskość w XXI wieku jest kilka kategorii, których wypełnienie może sprzyjać budowie tożsamości polskiej przy pełnej akceptacji współczesnego świata, a może i wzbudzając atencję tego świata dla polskości. 

Tymi kategoriami przede wszystkim jest historia, literatura, sztuka i muzyka polska oraz historia i kultura regionalna i lokalna. Człowiek wyposażony w wiedzę z tych jej obszarów przy pełnym zaakceptowaniu wyzwań jakie stoją na drodze do opanowania języków obcych może być nośnikiem polskiej kultury w sposób upodmiotowiony, a nie jako narzędzie ideologicznej propagandy. 

Dobrym krokiem w tym kierunku byłoby wdrożenie już od 4 do 6 klasy szkoły podstawowej zajęć z historii i kultury regionalnej. Czego jakoś w Chojnicach nie można się doczekać. 

Tylko znajomość przeszłości, dokonań naszych przodków, ukazanie w atrakcyjnej szacie naszych losów i meandrów historii (bez patetyzmu i apologetyki, ale z krytycyzmem) może dać gwarant, że nie zejdziemy na drogę powolnego obumierania kulturowego. Z pewnością jesteśmy na dobrej drodze do wstydu, bo stajemy się coraz więcej obywatelami świata, a coraz mniej wiemy o własnym podwórku.

Wiedza to klucz do potęgi dlatego powinniśmy też na szczeblu miasta wspierać wszelkie inicjatywy dążące do popularyzacji wiedzy o regionie, bo jej stan, o czym miałem się okazję przekonać wielokrotnie, jest porażająco niski. Znamy książki Coehlo, Pratchetta, Tolkiena, Rowling, Rushdiego i innych literackich gwiazd Zachodu, znamy muzykę Rihanny, Timberlake'a, Daft Punk, Metallica i innych, których by można bez końca wymieniać i super, bo to włącza nas w globalny krwiobieg kultury. Jednak nie można nic budować bez pracy u podstaw, bez znajomości swoistości kultury z której się wywodzimy. Stajemy się wtedy niczym obcy ludzie dla miejsca w którym żyjemy, a i to miejsce nie jest nam tak bliskie i drogie jak być powinno. Co więcej nic nie stanowi o naszej kulturowej atrakcyjności czy odrębności. To z poziomu lokalnego przekłada się też na poziom państwa. Coraz częściej pracujemy w zawodach pod anglojęzycznymi metkami typu "account manager", "copywriter", itd. W naszej rzeczywistości rządzi "public relations" i "spin doctor". Odbieramy sobie tożsamość na własne życzenie twierdząc, że wybieramy się na "interview" zamiast mówią, że idziemy na rozmowę kwalifikacyjną. W świecie nauki prace Polaków, te anglojęzyczne, są po stokroć bardziej cenione i pożądane, aniżeli te same prace w języku polskim (o których pisze się - "nieznaczące, lokalne"). 

Żeby to lepiej zobrazować. Poznałem masę ludzie, którzy nie mają podstawowej, nie mówiąc o komunikatywnej wiedzy z zakresu języka i kultury angielskiej, ale oni chodzą na "lunch", mają w pracy właśnie "break" i jadą na "holiday", ewentualnie biorą "day-off". To jest po prostu ślizganie się po powierzchni rozumienia świata. Upraszczamy się i redukujemy, odrzucając wszystkie korzyści jakie płyną z prawa i możliwości do używania mowy ojczystej. 

To samo dotyczy znajomości historii. Choć nikomu nie można odmówić pasji dla historii na przykład Nowej Zelandii, to wypadałoby przy tym znać historię Powstania Styczniowego. Okazuje się czasami, że to nie jest takie oczywiste. 

Polskość jest według mnie zbiorem wiedzy o polskiej kulturze i historii, ale jest to wiedza ukierunkowana na przyszłość, gdzie następuje kontynuacja nad pracą poprzednich pokoleń wraz z akceptacją kultury globalnej i związanej z nią priorytetami takiego doboru swej ścieżki życiowej, który pozwoli na godne życie. 

Dla mnie polskość nie jest obciachem, jest wartością. Oznacza bogatą historię i kulturę, oczywiście ustępującą Zachodowi (cywilizacyjnie) w niektórych obszarach, ale wiadomym jest, że ilość wojen i kataklizmów oraz bieda nie sprzyjały rozwojowi najdoskonalszych nawet umysłów. Polska ma szansę w XXI wieku stać się regionalnym mocarstwem i mówił o tym wręcz z nadzieją węgierski premier Viktor Orban. Potrzeba jednak zajęć o historii i kulturze regionu i społeczności lokalnych przy wprowadzeniu powszechnej znajomości języka angielskiego. Dodatkowe zajęcia, kończące się certyfikatami językowymi można by również wprowadzić w gimnazjach. Może po wyborach uda się te plany zrealizować?

Natomiast pytanie jakie należy sobie stawiać odnoście polskości nie brzmi: czy jestem Polakiem? Powinniśmy się siebie ciągle zapytywać o to: czy chcę być Polakiem? To jest bowiem pytanie ukierunkowane na przyszłość, a nie na rozpatrywanie przeszłości i życie w świecie historii.