wtorek, 11 lutego 2014

Kto hołubi Sowietów?

Wielokrotnie spotykałem się z opinią, że istnienie w Chojnicach Cmentarza Żołnierzy Radzieckich i prowadzenie na nim ciągłych remontów (łącznie z zakupem liter na obelisk "Bohaterom ZSRR" i renowacją tegoż za kilkanaście tysięcy złotych) jest wynikiem istnienia umowy dwustronnej pomiędzy Polską, a Rosją, umowy z lutego 1994 roku.

Niestety dla zasłaniających się takim stanowiskiem, ale umowa ta jasno wskazuje, że społeczności lokalne po konsultacjach z Radą Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa mają prawo czynić z takimi miejscami to co chcą z nimi robić. Kilka lat temu Stowarzyszenie Arcana Historii wystąpiło do ROPWiM i uzyskało pozywytną opinię dotyczącą zmiany napisu na chojnickim obelisku. Nic to jednak dla pro moskiewskiej władzy miasta nie znaczy. 

W związku z powyższym, podkreślić należy, że prowadzenie renowacji na cmentarzu, promowanie czołobitności Sowietom oraz wydatkowanie środków publicznych na ciągłe remonty tego miejsca jest inicjatywą władzy chojnickiej, a konkretnie burmistrza Finstera. 

Stąd jasno wynika, że burmistrz Finster w pełni odpowiedzialny jest za nasilanie się napięć społecznych związanych z jego czołobitnością wobec Sowietów. Za co wdzięczy Sowietom jest Arseniusz Finster?

Stan rzeczy w Chojnicach nie jest więc wynikiem umowy międzynarodowej, ani żadnych innych zewnętrznych czynników, ale tylko i wyłącznie jest to wynik postawy burmistrza Chojnic Arseniusza Finstera. Jest to postawa głęboko haniebna i nie uwzględniająca złożoności losów Polaków. Jeśli burmistrz Finster jest sowietofilem, to i tak nie ma prawa publicznie, w godzinach pracy Urzędu Miejskiego składać w sposób uniżony hołdów przed "Bohaterami ZSRR" i czerwoną gwiazdą, a przed symbolami tymi wręcz klęka rokrocznie niczym uniżony sługa Moskwy. Stwarza tym samym pozory jakoby w tym momencie reprezentował całe Chojnice jako miasto sowietofilów, a zapewniam, ze w tym mieście nie brakuje Polaków o poglądach zgodnych z polską racją stanu.

Warto wskazać, że w Polsce są burmistrzowie, którzy bez problemów usuwają symbole władzy totalitarnej i komunistycznej. Do takich burmistrzów zalicza się burmistrz Pieniężna, pan Kazimierz Kiejdo, który zainicjował uchwałę dzięki której usunięty zostanie pomnik Sowieta Iwana Czernichowskiego.


poniedziałek, 10 lutego 2014

Resortowe dzieci w Chojnicach





Wiosną odbędzie się spotkanie promocyjne ze współautorką książki Resortowe dzieci. Media, organizatorem będzie Stowarzyszenie Arcana Historii.

Książka Doroty Kanii spotkała się z ogromnym zainteresowaniem. Dotąd sprzedano sto kilkadziesiąt tysięcy egzemplarzy książki. Teraz w Chojnicach dzięki przychylności Autorki będzie szansa wysłuchać Jej opowieści o pracy nad książką, będzie to też szansa na zadanie Autorce istotnych pytań dotyczących kwestii, które z pewnością nurtują czytelników i komentatorów tej pozycji wydawniczej.

Prawdopodobnym jest też, że Autorka zawita do Tucholi. 

Autorzy w książce obnażyli socjopolityczne podłoże kadr mediów III RP - takich jak TVP, Polskie Radio, TVN i innych. Kiedy przeczytałem tę książkę to pomyślałem "to jest czwarta władza III RP na golasa". 

Książkę szczerze polecam, nie brak jej recenzji w sieci oraz różnego rodzaju mediach. W każdym razie warto się z nią zapoznać, aby poznać anatomię największych polskich mediów i w pewien sposób zrozumieć priorytety, które tymi mediami kierują. 

czwartek, 6 lutego 2014

Kogo oburza Informacja Publiczna?

W myśl Ustawy o dostępie do informacji publicznej z 2001 roku, my obywatele mamy prawo zasięgać informacji na temat życia samorządów, polityków, urzędników, spraw jakie prowadzą itd.

Skąd więc święte oburzenie urzędników na to, że są "zasypywani pytaniami"? Przecież nikt się nie oburza i nikt w mediach o tym nie wspomina, kiedy za jeden niezapłacony bilet na parkingu miejskim obywatel dostaje sprawę o wykroczenie oraz ok. tuzina listów. Bo kiedy chodzi o monitorowanie życia obywatela, to żadne środki się nie liczą, albo inaczej każde środki będą się liczyć, ale nikt nie liczy wtedy czasu, ilości urzędników i wydanych pieniędzy. Wtedy króluje bowiem jedna maksyma rzymska: Dura lex, sed lex (Twarde prawo, ale prawo). 

Kiedy obywatel śmie zadawać pytania urzędom, wtedy wzrasta oburzenie, a więcej nawet napiętnowanie! Otóż w mediach piszą "wariat jakiś" i z dokładnością chirurgiczną wyliczają elementy "dziwacznego" postępowania obywatela, który przecież nie chce niczego innego poza platońskim "wiedzieć, żeby wiedzieć" (łac. scire propter impsum scire) . Czyż tak też władza nie podchodzi do obywatela? Czyż nie monitoruje naszych aut, kieszeni, dom i łóżek - w myśl co prawda dwóch zasad, jednej znanej powszechnie Pecunia non olet (pieniądze nie śmierdzą) oraz i tej o której wspomniałem wyżej (wiedzieć, żeby wiedzieć). 

Tak więc mamy do czynienia z sytuacją w której po ponad dziesięciu latach od wejścia Ustawy o dostępie do informacji publicznej poszczególne osoby zdecydowały się na monitoring działań władzy, bo mają przecież do tego prawo. Niestety zaprzyjaźnione z władzą media, robią z takich osób, wykonujących społecznie użyteczną pracę, oszołomów. 

Mamy przykład chojnicki - osobę Mariusza Janika, jest i przykład tucholski osoby Szymona Chyły. Obaj permanentnie poszukują prawdy i domagają się prawa do monitoringu działań władzy. Za co spotykają ich publiczne połajanki. A w lokalnych gazetach pisze się o nich wręcz w tonie oskarżycielskim "nie chce z nami rozmawiać, zasypuje urząd listami", a ja pytam i co z tego? Czy media znowu są na pasku władzy i wykonują zadania zlecone na konkretne osoby?

Wniosek z tego taki, że władzy się wydaje, iż władza ma prawo- pytać, ścigać, żądać, a obywatel ma płacić i płakać oraz kłaniać się w pas. Nic z tego Panowie u Władzy, będziemy was monitorować wszelkimi dostępnymi i prawem dozwolonymi środkami. Wam trzeba patrzeć na ręce, bo Wy w odróżnieniu od obywatela dysponujecie mieniem publicznym często niczym własnością folwarczną. 

My,obywatele, mamy prawo wiedzieć co Wy robicie za publiczne środki.

Odpowiadając na pytanie postawione w tytule: możliwość zadawania pytań oburza najczęściej tych, którzy woleliby pewne swoje działania ukryć przed oczami i uszami obywateli.

niedziela, 2 lutego 2014

Wielka trwoga

Historyk związany z Uniwersytetem Warszawskim oraz redakcjami "Polityki" i "Gazety Wyborczej" doktor Marcin Zaremba podjął w swojej ostatniej książce, pod tytułem Wielka Trwoga,  temat życia w Polsce w latach 1944 - 1947. Okres ten nazwał wielką trwogą i rzeczywiście czytając tę książkę można poczuć ten strach i trwogę, którą przeżywali ludzie w Polsce w latach powojennych. 

O ile dr Marcin Zaremba bazuje na rzeczywiście rozległym materiale źródłowym i szerokim przeglądzie literatury, to zdaje się, że przy całej chęci zachowania obiektywizmu popada w fundamentalne sprzeczności o których więcej w recenzji, którą wkrótce wraz z kolegą wydamy. 

Warto posłuchać samego dr Zaremby, co ma do powiedzenia o swojej pracy: http://www.znak.com.pl/kartoteka,ksiazka,3365,Wielka-Trwoga



Tutaj chciałbym zwrócić uwagę na jeden bardzo kontrowersyjny wątek przewijający się przez całość książki dr Zaremby, bo wydaje mi się, że książka była tak reklamowana, że znalazła również odbiór na naszym lokalnym podwórku. Dlatego na sprawę kieruję uwagę na moim blogu.

W Wielkiej Trwodze, autor pisze o Żołnierzach Wyklętych nie inaczej jak..."bandy leśne", "żołnierze upadli", przypisuje im mordy i szabrownictwo. Żołnierzy AK uważa za bardziej zdemoralizowanych od żołnierzy Ludowego Wojska Polskiego. Uważa za złe, że żołnierze Armii Krajowej widzieli świat w barwach czarno - białych. Jest zdania, że AK-owcy w okresie powojennym byli dosłownie...karykaturą samych siebie. Co więcej na kartach książki szukając teoretycznych wyjaśnień dla wszędobylskiego wtedy strachu i trwogi sięga po książki Zygmunta Baumana...,który jako oficer komunistycznego Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego brał udział w pacyfikacji żołnierzy AK. 

To tyle, przed pełną recenzją. Niestety, ale salon wypromował książkę, która przy całym swym - bardzo ciekawym obrazie, propaguje iście komunistyczną interpretację działań żołnierzy Armii Krajowej i polskiego podziemia niepodległościowego. Niesamowite, że przy tym jeszcze autor potrafił ostro "dołożyć" sowietom i komunistom, niektórych z nich nazywając wprost kacapami. 

Przerażające jest to, że nie spotkałem się nigdzie z krytyczną recenzją tej książki. Uznane dla salonu autorytety, książkę Zaremby wychwalają pod niebiosa. Ściągniemy ją z piedestału, również na gruncie rzetelności metodologicznej, której wiele można zarzucić. 

Pełna recenzja wkrótce. Tytuły w których się ukaże również podam. Pomimo wszystko książkę polecam lekturze, krytycznej lekturze. 

sobota, 1 lutego 2014

Taktyka Finstera

Wiadomo jak Arseniusz Finster na konferencjach prasowych lubi szydzić ze swych oponentów. Czasami nawet przy gromkim śmiechu uczestniczących w tych spotkaniach dzienniakarzy. 

Co się stało, że Arseniusz Finster nazwany przez Mariusza Brunkę satrapą, a przez Kamila Kaczmarka rozłożony na łopatki przez pryzmat krytyki ekonomii miejskiej nie zabrał w ostatni piątek głosu wobec zarzutów jakie padły pod adresem burmistrza ze strony Projektu Chojnicka Samorządność?

Otóż burmistrz Finster ma złych i słabych doradców. Stwierdzili oni bowiem, że PChS należy teraz "przemilczeć". To jest niesamowity sygnał. Nie tyle tego, ze Finster politycznie słabnie (już jest słaby),ale raczej dowód na to,że nie wie co ma robić i jakie decyzje podejmować aby utrzymać się przy władzy. Teraz będzie słuchał każdego podszeptu i będzie realizował każdą taktykę polityczną dającą nadzieję na zachowanie sterów w ręku. Ale skąd ma pewność, że te podszepty są szczere?

Działań PChS nie da się już przemilczeć. Jeśli burmistrz nie będzie się merytorycznie odnosił do zarzutów opozycji, które nie są wygłaszane na kanapie w knajpie, tylko publicznie w obiektywie mediów, to z zasady należy uznać, iż się z tymi zarzutami zgadza. Po prostu składa broń i mówi "tak jest, jak mi zarzucają". 

Pozostaje mi się cieszyć z obrotu spraw, tym bardziej, że PChS rośnie w siłę z tygodnia na tydzień.

Teraz w obozie władzy samorządowej trwa "bal ostatniej nocy". Lekceważenie to stan trwania w inercyjnym oczekiwaniu na nieuniknione...

Idę Prosto!





Wylewam swój gniew na wasze porachunki

Z jednej babki jesteście wnuki
Nienawidzę was z obu stron
Psie syny za wasze występki, za wasze winy
Jestem Wałdoch co po ulicach łazi nie wiem czy jestem w stanie was obrazić
Bardziej niż sami się obrażacie


To koniec jest układów, czas na zacier!
Idę prosto, nie biorę jeńców żadnych /x3

Idę prosto, dopóki nie padnę
Idę prosto, nie biorę jeńców żadnych /x3
Idę prosto, dopóki nie padnę


Rankiem gdy wypadło mi oko z głowy

A nie stać mnie na oko nowe
Okradacie ten kraj bez żadnego pojęcia
Stoję przed klawiszem do zdjęcia.
Nie należę do mafii, nie należę do sekty
Nagrywam w studio u Adasia Elektry
Czy muzyka ma moc, tego nie wiem wcale
Spierdalać tępi mądrale!


Idę prosto, nie biorę jeńców żadnych

Idę prosto, dopóki sam nie padnę
Idę prosto, to jest powód do troski
Idę prosto, pierdole obie wasze Polski
Idę prosto, nie zbaczam ni w lewo ni w prawo
Idę prosto, to dawno już nie jest zabawą
Idę prosto, nie biorę jeńców żadnych
Idę prosto, dopóki nie padnę

środa, 29 stycznia 2014

Magiczne przelewy

Większość samorządów w Polsce jest w podobnej sytuacji - zadłużone, skorumpowane, rządzone przez lokalną sitwę. Nierzadko wyrosłe na post PRL-owskich układach. Czasami do tego stopnia, ze byłe Służby Bezpieczeństwa ochraniają w tych miastach wymiar sprawiedliwości w postaci sądów i prokuratur. 

I tak się utarło mówić i usprawiedliwiać - "tak jest wszędzie", albo "to nie tylko u nas są długi". "Wszyscy spłacają", "żeby inwestować trzeba pożyczać". A burmistrz Finster to nawet wymyślił hasło, że za jedną złotówkę miejską zainwestowaną w projekt unijny dostaje dodatkowo trzy złote. Gdzie się matematyki uczył? Bo ja orłem nie byłem z matematyki, ale z podstawą algebry, aż takich problemów nie mam.

Tak też zauważalan jest sprawa "magicznych przelewów". Fundusze unijne stały się istota bytu samorządów polskich. A kredyty do nich zaciągane stają się istotą bytu banków i ... bankowców. Którzy z politykami lokalnymi znają się bardzo dobrze. 

Te "magiczne przelewy", to oszustwo w białych rękawiczkach. Kwoty z UE wpływające na konta urzędów w bankach, gdzie tworzy się "wirtualny obrót" pod zbudowanie wiarygodności przyszłego kredytobiorcy jakim jest samorząd. Zwyczajnie mówiąc cała Polska jedzie na wirtualnej księgowości, a być może i cała Europa. 

W Chojnicach było kilka prób potężnego napompowania kasy miejskiej - wirtualnie oczywiście. Ostatnią nieudaną była próba otrzymania pieniędzy na budowę nowego Centrum Kultury "Balturium". Myślę, że o kulisach tej sprawy wkrótce się sporo dowiemy...Tymczasem pozostaje się cieszyć, że projekt Finstera przepadł i nie będzie pompowania kasy pod dalsze kredyty.


poniedziałek, 27 stycznia 2014

Zaproszenie na Czas Próby

Klub Gazety Polskiej w Chojnicach i Stowarzyszenie Arcana Historii zapraszają w dniu 1 lutego (sobota) o godzinie 17.00 do Wszechnicy Chojnickiej przy ul. Wysokiej 3 na promocję książki pod tytułem Czas Próby Krystiana Frelichowskiego.

Promocja odbędzie się w Czytelni (p. 104, I piętro).

Krystian Frelichowski to bydgoski działacz antykomunistyczny, więzień PRL-owski, działacz społeczny, nauczyciel i wychowawca. 

Serdecznie zapraszamy!

Kamil Kaczmarek - Klub Gazety Polskiej w Chojnicach
Marcin Wałdoch - Stowarzyszenie Arcana Historii

niedziela, 26 stycznia 2014

Arcana pod ukraińską ambasadą

W sobotę byliśmy obecni pod ukraińską ambasadą w Warszawie na ul. Szucha. 

Miał tam miejsce protest w którym wzięliśmy udział. Protest był z wyrazami poparcia dla grup opozycyjnych z Ukrainy, dla wszystkich obywatelskich ruchów. I przeciwko władzy prowadzonej na ruskim pasku w Kijowie. 

Poniżej zdjęcia. Akcję organizowały środowiska związane z niezalezna.pl i 'Gazetą Polską Codziennie". Byliśmy tam z własnej inicjatywy. 

W poniedziałkowym wydaniu "Gazety Polskiej Codziennie" będzie krótki wywiad z zastępcą prezesa Arcan Historii Krzysztofem Szulczykiem! Polecam zakup gazety!

Zapis video z protestu - pikety: http://vod.gazetapolska.pl/6120-pikieta-przed-ambasada-ukrainy-25012014







Talentyzm kontra kapitalizm

Na ostatnim szczycie ekonomicznym w Davos stwierdzono, że kapitalizm jako taki przetrwa i będzie się miał dobrze (czy to dobre wieści?). 

Zauważono, że kapitalizm w swej formie obecnej potrzebuje dwóch stymulatorów - jednego do wykrzesania jeszcze większej kreatywności ludzkości, czyli powiedzmy efektywności i innowacyjności przedsięwzięć, a z drugiej mechanizmów ochronnych przed coraz bardziej drapieżnym charakterem głównego systemu ekonomicznego świata.

Padł też głos, że świat z znanej formy kapitalizmu zmierza ku talentyzmowi, który opierał się będzie na coraz większej liczbie wysokowykwalifikowanych, wykształconych osobach o wielkim potencjale kreatywności. 

Same truizmy...Po Davos niczego innego nie można się chyba było spodziewać jak tylko cichej zgody na status quo i to właśnie przypomniało mi ponownie o Chojnicach. Klasa rządząca ma jakiś uwiąd, przywiązanie do stołka i potrzebę konserwacji zastanej rzeczywistości. Czy w takich warunkach jest miejsce na kreatywność? Chyba nie, kiedy myślę o kolegach i koleżankach z podstawówki czy liceum, to prawdopodobnie 90% z nich nie mieszka już w Chojnicach. Są najczęściej poza granicami Polski lub mieszkają w dużych ośrodkach miejskich. Cóż zrobić? Spotkajmy się przy kawie z dziennikarzami i syci w dobrym humorze zastanówmy się jaką nazwę dać kolejnemu chojnickiemu rondu...na starość będzie wokół czego chodzić.A umiejętność zabezpieczania życia w podeszłym wieku to też talentyzm, co prawda znany od wieków, ale w Chojnicach to się ciągle dobrze sprzedaje w czasie wyborów. 

czwartek, 23 stycznia 2014

Sworzeń geopolityczny

Dlaczego sprawy na Ukrainie są tak ważne dla Polski?

Wagę istnienia niepodległej Ukrainy dla bezpieczeństwa państwa polskiego widzieli liczni przedstawiciele polskich środowisk intelektualnych. Wspomnieć szczególnie należy środowisko paryskiej "Kultury" i legendarną postać Jerzego Giedroycia. Jednym z tych intelektualistów polskich, którzy mieli realny wpływ na politykę hegemona światowej sceny politycznej (USA) jest Zbigniew Brzeziński, który w 1997 roku tak pisał o sprawie Ukrainy:

"Jeżeli jednak Moskwa ponownie zdobędzie władzę nad Ukrainą, wraz z pięćdziesięcioma dwoma milionami [dziś - 45,5 mln] jej obywateli, ogromnymi bogactwami naturalnymi oraz dostępem do Morza Czarnego, automatycznie odzyska możliwość stania się potężnym imperium spinającym Europę i Azję. Utrata niepodległości przez Ukrainę miałaby natychmiastowe konsekwencje dla Europy Środkowej, przekształcając Polskę w sworzeń geopolityczny na wschodniej granicy zjednoczonej Europy". 

Czym jest ten sworzeń geopolityczny?To w ujęciu geopolitycznym państwa, które stają się istotnie ważne dla graczy geostrategicznych (jak Rosja, USA, Chiny) przez wzgląd na swoje położenie geograficzne. Niemniej państwo takie staje się "teatrem wzmożonych działań politycznych" różnych sił, dominujących w skali globalnej. Takim państwem jest dziś Ukraina. Jeśli wpadnie w wór rosyjski całkowicie, a Ukraińcy stracą nadzieję na samodzielność i niepodległość, wielka gra przeniesie się...do Polski.

Dlatego nam - Polakom, nie warto czekać. W każdy możliwy sposób musimy wspierać protestujących na Majdanie. Jeśli to niemożliwe dla większości z nas, aby na Majdan się udać, to chociaż wykazujemy zainteresowanie - bardzo dla nas istotną kwestią. Nie tylko z punktu widzenia wielkiej polityki, ale też naszej lodówki. Bo jeśli padnie Ukraina, jeśli ponownie znajdzie się w całkowitej sferze wpływów Rosji to będzie to miało poważne skutki gospodarcze dla Polski. Będzie w bliskiej perspektywie oznaczać naturalny wzrost wydatków na zbrojenia, podobne ograniczenia sfery wolności obywatelskich jakie wdrażane są na Ukrainie. Po prostu państwa dążąc do konfrontacji z siłami zewnętrznymi i/lub wewnętrznymi budują system spójności i wykluczają szeroko pojęty pluralizm.

Ukraina jest dla Polski naprawdę ważna, chodzi o naszą przyszłość. Choć i Ukraińcom należy życzyć wybicia się na pełną niezależność tak od Moskwy jak i od wpływów zakulisowych kapitału zachodniego. Niemniej życzę im zbliżenia z Europą, uczestnictwa w Unii, i otwartych granic. Aby to mogło się dokonać, Majdan musi przetrwać, a idee Majdanu muszą zwyciężyć nad marionetkami z Moskwy!

środa, 22 stycznia 2014

Ukraina - i co dalej?

Zdarzenia na Majdanie, powodują, że wracam do pytania: "Dokąd zmierza Świat"?


To co się dzieje na Majdanie to dosłownie powstanie, a wiadomo czym się powstania kończą. Rzezią, czasami dosłowną, czasami "tylko" polityczną.O ile Pomarańczowa Rewolucja niosła w 2004 roku za sobą wielkie nadzieje, a moi koledzy ze studiów wyjeżdżali, namawiając i mnie, do Kijowa o tyle teraz widać wyraźnie, że to co się dzieje na Majdanie nie ma z Pomarańczową Rewolucją nic wspólnego. Przypuszczam, że nie będzie konsensusu, a wszelkie środki dialogu wyczerpane zostały po obu stronach. Co przykro stwierdzić, Europa zostawiła Ukraińców samych sobie, USA też. Jedynie Rosja jest blisko Ukrainy -tej rządowej, kierującej dyktatem. 

Co z tego wyniknie? Chyba już tylko pacyfikacja. Jedyny sposób to jechać na Majdan, stawić się tam w obronie ideałów - wolności, demokracji. Kiedy jednak żarty się skończyły i okazuje się, że to jest obywatelskie powstanie, a nie kolejny polityczny happening spod brytyjskiego parlamentu, chętnych do wyjazdu zaczyna brakować. 

Wszyscy wkoło pukają się w czoło - na słowa o wyjeździe na Ukrainę. Mi się niestety wydaje,że bierna postawa spowoduje to co zawsze w takich sytuacjach, fala przemocy i niepokojów przetoczy się przez kolejne kraje w ciągu najbliższych lat. System na Ukrainie natomiast, będzie czystej postaci dyktaturą, która schroni się przed sankcjami w objęcia Moskwy. Ukraina wraca do dawnego Pana. Kiedy padnie Ukraina, padnie i Polska...Wtedy będzie można jechać protestować do Warszawy, bo tam będzie niedługo Majdan.

Wielcy polscy geopolitycy i myślicie polityczni, byli zgodni co do znaczenia istnienia niepodległej Ukrainy dla suwerenności Polski. Jest ono kluczowe(oczywiście możemy zacząć dyskusję o znaczeniu kapitału w perspektywie którego zanika pojęcie suwerenności państwowej w globalizującym się świecie) dla istnienia Polski. Jednak aparat przymusu jest nadal w rękach państw, administracja również. Wojsko, policja, wszelkie inne ograny i instytucje bezpieczeństwa pozostają w rękach państwa. Powtarzam, padnie Ukraina, padnie też i Polska. Niewielu przyzna rację, ale na Majdanie Ukraińcy walczą nie tylko za demokrację na Ukrainie. 

Brak zgody na rondo Adelgund Tuminskiej

Koledzy z PiS wystąpili z wnioskiem o nadanie nazwy nowego ronda w Chojnicach imieniem siostry franciszkanki Adelgund Tuminskiej, która była zamordowana przez bolszewię w 1945 roku.

Nie zgadzam się z tą propozycją. Nie zgadzam się też z propozycją Andrzeja Mielke na nadanie nazwy imienia kardynała Glempa. 

Wobec innych propozycji jestem neutralny. 

Siostra Adelgund była franciszkanką, która zginęła z rąk bolszewików. Jednak podobny los spotkał też setki innych chojniczan, w tym Polaków z krwi i kości. Nadanie rondu nazwy osoby zakonnej będzie wskazaniem tylko na Kościół katolicki jako męczennika bolszewizmu.

Dlatego też Arcana Historii złoża osobny wniosek o nadanie rondu nazwy, która obejmuje męczeństwo wielu setek mieszkańców ziemi chojnickiej. Przypomnę, że żołnierze Amrii Czerwonej zgwałcili około 1700 kobiet "wyzwalając" powiat tucholski i do 2000 kobiet wyzwalając powiat chojnicki. Po "wyzwoleniu" z powiatu wywieziono na Syberię 1200 osób, z których sporo nie wróciło. Mój dziadek szczęśliwie powrócił z Syberii. Kilkaset innych osób nie miało takiego szczęścia. 

Dlatego nie możemy pozwolić na to, aby w przestrzeni publicznej dochodziło do wygładzania dyskursu bez wskazania na sprawcę. Oto będziemy mieli rondo siostry Tumińskiej, ale mało kto będzie wiedział, kto siostrę zabił. Już teraz jak czytam przekazy medialne, to nie wierzę własnym zmysłom, nie pisze się (nawet na ch24: http://chojnice24.pl/artykul/17439/trzecia-propozycja-dla-ronda/#comments), kto zabił siostrę. Nie pisze się nic o Armii Czerwonej i bolszewikach. Jaką więc to ma moc dydaktyczną dla młodych ludzi? Zerową. 

Rondu należy nadać nazwę Rondo "Ofiar Armii Czerwonej" - przekaz będzie jasny i będzie oddawał prawdę historyczną. Będzie też wyrazem pamięci o tych, którzy cierpieli przez dziesiątki lat po "wyzwoleniu" bolszewickim i ogólnie w wyniku wybuchu II wojny światowej.


sobota, 18 stycznia 2014

Kto zostanie burmistrzem?

Prognostyka to interesujące zajęcie. Czego możemy się dziś dowiedzieć o przyszłości politycznej naszego miasta?

Szczególnie ważnym pytaniem dotyczącym naszej przyszłości jest to o osobę przyszłego burmistrza. Na razie mamy dwóch kandydatów i wiadomo,że taka opcja, iż Arseniusz Finster nie będzie miał drugiego kontrkandydata poza Mariuszem Brunką z Projektu Chojnicka Samorządność jest wielce dla niego niekorzystna. Wynika to przede wszystkim z widocznej polaryzacji stanowisk pomiędzy Brunką i Finsterem, gdzie mieszkańcy rzeczywiście mają szansę skupić swoją uwagę na dwóch praktycznie sprzecznych ze sobą światopoglądach i z nich później wyrastających programach wyborczych.

Jeśli tylko Mariusz Brunka pozostanie jedynym kontrkandydatem Arseniusza Finstera, to Finster nie wygra w pierwszej turze wyborów. Tego jestem już pewien. 

Burmistrzem zostanie Mariusz Brunka: http://blog-pchs.blogspot.com/p/o-nas.html - tam znajdziecie krótkie bio Mariusza. 


wtorek, 14 stycznia 2014

O chojnickiej prawicy i lewicy

Podziału na polityczną lewicę i prawicę można się doszukiwać właściwie od zarania politycznych dziejów ludzkości. Jedni upatrują początków tego podziału w Wielkiej Brytanii inni we Francji. Choć ten podział zdaje się być już obecny w jaskiniach, pomiędzy tymi którzy chcieli zmian, a tymi którzy przeciwko nim oponowali. Tak to się utarło stereotypowo w myśleniu, prawica - zabezpiecza status quo, lewica - dąży do zmian.

Więc gdzie jest dziś chojnicka prawica? Ruchy prawicowe tradycyjnie w Polsce utożsamiane z ideami obrony wiary głoszonej przez Kościół katolicki, z osobą Romana Dmowskiego i współczesnymi ruchami takimi jak Prawo i Sprawiedliwość, Obóz Narodowo Radykalny, Narodowe Odrodzenie Polski, Młodzież Wszechpolska itd. nie znajdują w Chojnicach poza PiS-em swej reprezentacji na scenie politycznej. Do tych ugrupowań można też zaliczyć Unię Polityki Realnej i Kongres Nowej Prawicy. KNP ma reprezentację nawet w Radzie Miejskiej. Z lokalnego podwórka należy jeszcze wspomnieć Chrześcijański Ruch Samorządowy na czele z Andrzejem Mielke. Kiedyś mieliśmy jeszcze Wyborcze Forum Samorządowe, rozczłonkowane na części pierwsze w wyniku politycznych walk wewnętrznych. 

Kto dziś jest w chojnickiej prawicy. Czy Marcin Wałdoch to prawica? Bo często sam tak o sobie czytam w mediach "lokalny polityk prawicowy". 

Nie jest łatwo odnaleźć się na scenie politycznej, a bardzo trudno wskazać swoje miejsce w skali lokalnej. Z czego wynika ta problematyczna sytuacja? Przede wszystkim z wielkich sprzeczności.

W Chojnicach byli PZPR-owcy, dawni ludzie ORMO, a później członkowie SdRP i SLD chodzą po mieście w czasie świąt Kościoła katolickiego niosąc Krzyż. Najzagorzalsza lewica chojnicka okazuje się dziś najbardziej zachowawczym środowiskiem na lokalnej scenie. Dawni działacze SIS "Samorządni" w pewnej mierze dziś stali się "bezpiecznikami" systemu jaki zapanował w naszym mieście. 

Prawica natomiast skupia się wokół inicjatyw dążących do radykalnych zmian i otwarcia społeczeństwa. Choć, co wręcz może się wydawać niejednym niewiarygodne, robi to w sojuszu ze środowiskami skrajnie lewicowymi, ale młodszego pokolenia nie mającego konotacji z dawnym systemem PRL-owskim. 

Na pierwszy rzut oka chaos. Ideologiczna gmatwanina. Śpieszę z wyjaśnieniami. Środowiska działaczy społecznych (i nie tylko) skupione w i wokół PChS-u to mieszanka ludzi o bardzo rozbieżnych poglądach na bazie ideologicznej, wspólny mianownik to społeczeństwo obywatelskie - otwarte. To zdaje się odrzucenie ideologicznych sporów "wielkiej polityki" poza nawias debaty na szczeblu samorządowym. Widać więc jasno i wyraźnie, że środowiska PChS -u jednoczy mianownik pracy na rzecz lokalnej wspólnoty, kiedy pozostałe środowiska twardo stoją na stanowiskach ideologicznych zabezpieczonych przez myśl polityczną wielkich obozów politycznych, stając się de facto lokalnymi pariasami cudzych myśli nie przystających do lokalnego podwórka. 

Jestem w partii Prawo i Sprawiedliwość, a jednocześnie jestem członkiem założycielem PChS. Czy można mnie okreslić jako prawicowca? Uważam, że tak, ale tylko na płaszczyźnie rozumienia prawicowej interpretacji historii Polski. Wszystkie inne płaszczyzny - polityki gospodarczej i społecznej to płaszczyzny na w których jestem na poziomie lokalnym skrajnym lewicowcem. Ale według mojej interpretacji, i nie tylko mojej, cała katolicka nauka społeczna to skrajna lewicowość. 

I nie jestem ewenementem w skali tego miasta stojąc pomiędzy lewicą i prawicą. Kiedy patrzę na postawy i wypowiedzi Radka Sawickiego, to uważam go za skrajnego prawicowca odnośnie polityki historycznej, kiedy patrzę na Andrzej Mielke widzę w nim skrajną lewicę odnośnie (dawnych) działań pro społecznych. Kiedy słucham Zbigniewa Reszkowskiego jest to dla mnie lewica w czystej postaci socjalistycznej. Prawicowość Krzysztofa Haliżaka z KNP wydaje się niepodważalna do momentu kiedy nie przeanalizujemy jego wypowiedzi wskazujących na wrażliwość społeczną i dbałość o dobro publiczne. Kiedy słucham lub czytam wypowiedzi kolegów z PiS - Wojtka Rolbieckiego, Bartosza Blumy czy Aleksandra Mrówczyńskiego jest to skrajna lewicowość w wymiarze polityki społecznej i gospodarczej, a prawicowość zaledwie w sferze obyczajowości i przywiązania do instytucji kościelnych (podobnie jak u Andrzej Mielke). Ale to przywiązanie do Kościoła katolickiego wykazuje też Arseniusz Finster, Stanisław Skaja i inne lewicowe tuzy, dawnej związane z SLD i ogólnie obozem postkomunistycznym (poza niezłomnym komunistą Antonim Szlangą oczywiście). 

Dlatego na chojnickim podwórku nie ma sensu mówienie o prawicy i lewicy. Na poziomie lokalnym linia podziału biegnie zupełnie gdzie indziej i inaczej powinna być zdefiniowana. Przede wszystkim mamy obóz władzy - więc krąg osób dążących od lat do zabezpieczania swej strefy wpływu i poszerzenia grup interesu (których nazwać można, nie inaczej jak KONSERWATYSTAMI, ujmuje postkomunę, i spadki z liberałów na poziomie rozumienia liberalizmu w skali państwa), oraz obóz postępowców (których można nazwać LIBERAŁAMI, włączając w to skrzydło socjaldemokratyczne, libertariańskie - więc skrajnie prawicowe i anarchistów, więc skrajnie lewicowe ) - dążących do zmian.Z takim podziałem wielu się nie zgodzi, ale przedstawię do tego teoretyczną argumentację. Kiedy w ten sposób spojrzymy na chojnicką scenę polityczną, szczególnie na poziomie miasta to podział wygląda tak (wymienię tylko główne postaci):

KONSERWATYŚCI:
Arseniusz Finster, Mirosław Janowski, Bogdan Kuffel, Stanisław Kowalik, Antoni Szlanga, Leszek Pepliński, Andrzej Mielke, Edward Pietrzyk, Jan Zieliński.

LIBERAŁOWIE:
Radek Sawicki, Mariusz Brunka, Jacek Studziński, Marzenna Osowicka, Krzysztof Haliżak, Marcin Wałdoch.

Gdzie w tym podziale jest PiS? Otóż PiS w Chojnicach to polityczne CENTRUM, generalnie wypadające z bieżącej debaty samorządowej przez wzgląd na brak wyraźnego stanowiska w wielu sprawach. Możemy powiedzieć, że prowadzą politykę balansu od konserwatyzmu po liberalne ataki na zastaną sytuację. Należą do niego moi koledzy z Rady Miejskiej z Barkiem Blumą na czele.

Dlaczego taki podział? 

Otóż liberalizm wiąże się z: dążeniem do wyrównywania szans, wskazywaniem na sprawiedliwość społeczną, próbą kompensowania nierówności społecznych, subsydiowaniem indywidualnych wyborów, polityka równości - egalitarnym konceptem społeczeństwa, tworzeniem podstaw opiekuńczości, dążeniem do transparentności działań, likwidowaniem strukturalnych dystansów pomiędzy rządzącymi a rządzonymi, znoszeniem obciążeń podatkowych, zachętą do przedsiębiorczości i samodzielności (pomimo podtrzymania postulatu o opiekuńczości), wolnością obyczajową, demokracją bezpośrednią, laicyzacja życia politycznego.

Konserwatyzm natomiast łączy się z: dążeniem do umacniania i zachowywania - konserwowania zastanych stosunków społecznych, pojęciem silnej - autorytarnej władzy i koncepcji społeczeństwa opartego na elicie (na którą obóz konserwy zdążył się w Chojnicach na barkach Finstera wypromować), demokracją pośrednią, silny związek z religią i dominującym kościołem, skłonność do wskazywania i kreowania autorytetów lokalnych i lokalnie pożądanych wartości i postaw (zabezpieczających zastany "ład"). 


Zaproponowany przeze mnie podział odpowiada chojnickim realiom politycznym i nie ukrywam, że mnie samego zaskakuje. Otóż dawni komuniści to dziś konserwatyści w wymiarze lokalnym. A do liberałów zaliczyć można nawet tak zwaną prawicę. 

Oczywiście metkowanie na liberałów i konserwatystów jest pewną redukcją rzeczywistości, ale nie większą jak utarte (i na poziomie wyjaśniania niesprawdzające się) mówienie o "prawicy i lewicy". Mamy więc w Chojnicach środowiska liberalne i konserwatywne, co śmieszne nie można zaproponować innego podziału nawet w oparciu o poglądy na gospodarkę, bowiem tej nie nadamy ustroju na poziomie miasta, nie mamy do tego narzędzi. Możemy jedynie kreować rozwiązania sprzyjąjące postawom liberalnym bądź konserwatywnym. Jestem za tymi liberalnymi, postępowymi, otwierającymi władzę na społeczeństwo i włączającymi w obieg polityczny lokalnej wspólnoty jak największą ilość rzutkich i światłych osób, których (nie ma się co oszukiwać) w chojnickiej polityce jest ciągły deficyt, ale to przypadłość większości małych miast, a szczególnie tych, gdzie dominują postawy konserwatywne - zachowawcze.

Mało kto pewnie z wymienionych i ich stronników zgodzi się z moją propozycją podziału sceny w Chojnicach, ale w perspektywie filozofii politycznej i rozważań teoretycznych nad lokalnym wymiarem polityki tak to właśnie na dziś wygląda :) I nawet jeśli ktoś będzie się upierał przy nazewnictwie - lewica i prawica, to musi być świadomy, że pojęcia te zatraciły swoje znaczenie w Chojnicach. Bo to co oznacza, nawet w powszechnym rozumieniu lewica - jest dziś de facto prawicą i na odwrót. Scena polityki lokalnej nie odzwierciedla stanu w skali państwowej i nie może być tak definiowana.

Niemniej przede wszystkim dziennikarze lokalnych mediów powinni przestać wprowadzać mieszkańców w błąd mówiąc lewica - o tych którzy noszą Krzyż i zabezpieczają układ budowany od lat, i prawica na tych, którzy dążą do zmian pro - społecznych i demokracji bezpośredniej.